wtorek, 11 lutego 2014

Dzień 1. Chwila prawdy.

                dla Pauliny, bo zaczęłam łączyć skoki z historią...
                                                i dla Juliett, która wie co<3



Mój skoczku<3
Dziwny ten zwrot, ale nie mogę się dowiedzieć jak masz na imię, więc cóż mi zostaje?
Nie chcę Cię nazywać człowiekiem X. Może podasz mi choć pierwszą literkę, co?
Ale skoro mam coś napisać to raczej zacznę od rozwiania twoich obaw.
Nie wiem kim jest Jan Matura, ale z twojego szczegółowego opisu nie zakładam, żeby gościu był zbyt przyjemny. No chyba, że to stereotypy^^
Tak czy siak, ja nim nie jestem.
Nie jestem też starą babcią, ani dzieckiem...
Hm... Nie powinnam mówić ile mam lat? Dobra, to powiem Ci, że urodziłam się w 1993, możesz sobie policzyć. I, że studiuję w Madrycie.
O dziwo nie psychologię, czy psychoanalitykę, nawet nie medycynę...
Weterynarię, więc chyba Ci się z reguły nie przydam, bo znam się najwyżej na końskich zębach, a twój kolega mi Cię zachwalił, że masz bardzo ładne.
Ale dobra, te kolega...
Idę sobie z moją przyjaciółką przez rynek w Monachium, taka wycieczka uniwersytetu, nic wielkiego. No i nagle wpada na nas jakiś facet z przetłuszczonymi włosami. Sympatyczny uśmiech, ale Marie (ta przyjaciółka) powiedziała, że możemy go uprowadzić, ogolić i robić sobie na jego czuprynie niedzielny rosołek.
Czasem nie należy się nią przejmować.
Taka moja dusza rozsądku i surowości, której nigdy nie słucham.
Mnie się spodobał.
Nawet chyba zamrugałam oczami, cholerka... Ufam, że to nie ten twój Richie czy jak mu tam?
A wiesz... To może być on...
No bo jak tylko się uśmiechnęłam to rzucił się na mnie na środku placu, złapał mocno za biodra, wbijając wszystkie paluchy i oświadczył, że szuka psychologa, bo Ammann mu kazał.
Boicie się tego Ammana? Co nie? (Pierwotnie pomyślałam, że to jakiś ważny szycha w tej waszej dyscyplinie... No ale teraz wiem już, że zwykły uzurpator i dyktator.)
W każdym razie odpowiedziałam, że to raczej nie ja...
Zrobił uroczą minkę kotka ze Shreka i powiedział, że mogę udawać i, że (wybacz, ale powtórzę ci do słowa) napisze do mnie taki jeden egoista. Wyjął karteczkę, a ja mu zapisałam swojego e-maila.
Zabawne, co nie?
Jestem nienormalna.
Tylko trochę mnie zawiódł bo myślałam, że sam się odezwie.
Kocham wariackie znajomości.
Ok, mam chłopaka.
Dobrze, że akurat poszedł po kiełbaski do baru, bo jest cholernie zazdrosny i jeszcze coś by tej słodkiej chudzince zrobił.
No... Także chudzinki mi tak nie obrażaj;)
Nie umiem pisać takiej poezji jak ty, więc już kończę.
I czekam na coś więcej o Dietharcie, rozwalił mnie facet.
Z tą świnią to przenośnia, nieprawdaż?
Całusy od Mag.
PS. To nie jest jeszcze moje imię, jak widzisz zaczynam obchodzić zakazy twoich kumpli. No, tak powoli.
I wiesz... Nie jestem taka święta i kochana jakiej oni szukali...:p
                                                    M.
                          ********
Kochana Mag,
przekonałaś mnie do siebie tym liścikiem.
Albo raczej uspokoiłaś, można rzec.Więc mogę przyznać, że wczoraj... Troszeczkę udawałem tą pogodę ducha.
No, ale dziś będę szczery jak na spowiedzi.
Dzięki Bogu, że nie jesteś psychologiem, bo ich nie znoszę.
Siedzą sobie na przeciwko mnie na jakimś bujanym fotelu, rozpylają w około chińskie ziółka, aby mnie ogłupić, po czym wystawiają karteczki "trauma dzieciństwa, zaniedbanie, plus inne bzdety" i zgarniają kasę. Wypraszam sobie! Może i zdarzały mi się w życiu trudne sytuacje jak ta z papryką, ale rodzice mnie zawsze kochali. Zresztą do dziś mnie kochają ( i utrzymują, ale pomińmy).
Oczywiście nie chciałem Cię obrazić, może na przykład twój facet jest psychologiem, albo babcia?
Ale ja się spotkałem tylko z takimi od ziółek.
Wolę Ciebie.

Wiesz co? Pomarudzę w paru zdaniach. Mam dość tego wszystkiego, świata który mnie otacza. Chciałbym być najlepszy, wygrywać, poświęciłem temu całe życie! A tu co? Ludzie po których nikt się tego nie spodziewał beczą ze szczęścia na najwyższych stopniach podium, a ja bez marnego brązu. Czuję się z tym beznadziejnie. Muszę udawać radość w stylu :"huraaaa, mój kumpel wygrał, złoto dla kraju, łzy szczęścia".
A dupa! Wcale się nie cieszę, bo ja uchodzę za taki worek, który się ciągnie w drużynówce i jest coraz cięższy.
Bo co z tego, że mamy świetne miejsce, skoro ja osobiście poprawiłbym się jeszcze o ten metr, dwa i byłoby jeszcze lepsze.
Jak byś nazwała moją postawę?
SPORTOWA WOLA WALKI!
Wiesz jak nazywają ją debile z forów internetowych?
Jak nazywają mnie?
Zadufany w sobie niedojrzały, niesamodzielny szczeniak.
Podejść do takich i rozwalić im ząbki, przyznasz mi rację, co nie?
Chyba, że jesteś przeciw agresji?
Ale to co oni robią to też jest agresja.
Psychiczna.
I szantaż emocjonalny.

Masz czasem sytuacje, w których cały świat z Ciebie drwi?
A nawet jak już nikt nie drwi to sama z siebie drwisz?
Może powinienem sobie znależć kobietę...
Ale nie mam na to humoru.
Do jasnej jak Freund żujący gąbkę w kąpieli cholery...

A teraz zgodnie z obietnicą już przestaję nawijać o sobie i przejdę do Ammana z Diethartem, bo widzę, że się do nich palisz jak Romeo do swojej Julii. Albo jak wolę, (czyli mniej romantycznie) Robert Kranjec do zupki chińskiej.
Także ten tego.
Zebraliśmy się w szopie około południa, przed konkursem w Willingen.
Jak sama wiesz w takich miejscach nie ma okien, więc ten jeden raz wszyscy ściskali się w około Severina który miał przy sobie masło kakaowe.
Wiem, powodzenia, wdychamy masło.
Ale lepsze to niż Słoweńcy.
Oni wdychają taśmę klejącą przed drużynówkami i dlatego tak skaczą.
Komisja Olimpijska znowu śpi...
Trzeba wpisać taśmę na listę środków dopingujących.
To tak z półki faktów, ale ostatnio stwierdziliśmy, że Prevc musi potajemnie wdychać jeszcze farbę do ścian. Niezmywalą. I jej kropelki zostają mu na policzkach.
Bo chyba nie jest możliwe, że ktoś ma w wieku dwudziestu lat taką naturalnie pryszczastą twarz?
Ok, prezentuję Ci właśnie wymysły kumpli-debili.
Wedle oficjalnej słoweńskiej propagandy ich cudowne dziecię (czyli najbardziej nieudolny złodziej żółtej koszulki w historii skoków narciarskich) po prostu przechodził ospę trzy razy.
Powodzenia... Zamiast zapłacić swojej gwiazdce za operację plastyczną to bzdety wymyślają.
Mi trądzik przeszedł jak miałem osiemnaście lat, po ludzku, bez żadnych zabiegów magicznych.
Ale to jest to- mi nikt życia ułatwić nigdy nie próbował.
W każdym razie wróćmy...
Nasz Simon, w swoim niebieskim szlafroczku i grubych okularkach, (dzięki którym stara się symulować postawę poczciwego staruszka), stanął na mównicy, (stercie siana wyjętej spod krów Michaela) i zaczął przemawiać.
Matko, gdybyś ty wiedziała jak ten przyszły tłuścioch, (wiem, na razie to anorektyk na kaszance, ale znając jego zamiłowanie do schabu po karierze zmieni się wszystko) się puszy.
A przecież nie jest nikim wielkim, cztery medale olimpijskie to jeszcze nic! Może jeszcze sobie myśli, że jak skończy karierę to urządzimy uroczystość żałobną, co?
Albo rozedrzemy ten jego szlafroczek na kawałki i będziemy jako relikwie sprzedawać, targując się, który da więcej?
Niedoczekanie! Wolę sobie nowy samochód kupić.
A gdyby już modeli zabrakło to nawet w Richiego się zamienić.
Natomiast Ci, którzy nie wiedzą jak inwestować pieniądze niech kupią Diethartowi po nowej świni.
Serio już lepiej, przynajmniej będzie dobry uczynek i ucieszenie bliźniego.
Dobra, koniec rozważań...
-A więc szanowni panowie i panie- zaczął nasz przewodniczący-niezmiernie mi miło...
-A gdzie są jakieś panie?- spytał głupkowato Kubacki- bo ja żadnej nie widzę?
(Boże... Czemu ten szefunio robiąc z papieru toaletowego karteczki, która nacja gdzie siada, zapomniał stworzyć rzędu z adnotacją "debile- zakaz głosu"?
Skończyłby przecież pajac na sianie pieprzyć i poszlibyśmy na skocznie. A przez szanownego Dawidka wszystko się wydłuży.)
-Mimo, iż nie ma między nami przedstawicielek płci pięknej- zaczęło się zanudzające tłumaczenie- chciałem drogi Dawidzie zrobić ukłon w ich stronę...
-Nie ma... Oprócz tych z gazetki, którą Richard przed chwilą czytał- pisnął Welli.
-Słucham? - niedowierzał Simi- czy ja dobrze rozumiem, że podczas gdy ja wygłaszam ten piękny, trzy dni pisany tekst, przedstawiciel Rzeszy Niemieckiej...
-Jakieś Rzeszy idioto?- oburzył się Freund- od dłuższego czasu jesteśmy demokratyczną Republiką!
-Ale tego nie ma w moim dzienniku ustaw!
-A w przeszłości przez wieki zapisywaliśmy się na kartach historii, podczas gdy twoja dziwna, neutralna Szwajcaria...
-Proszę o ciszę- Amman walnał tłuczkiem do mięsa w siano- przedstawiciel Rzeszy czyta pisemko...
-I to Playboya- dodał głosem męczennika Wank- Boże jak ja z nim w pokoju mieszkam... Tak pięknie by było być ślepym od piątku do niedzieli.
Cały Andreas Starszy.
Odkąd poznał Julkę, (a już dwa lata będą) na serio zmienił imię na Romeo. Świata po za nią nie widzi i na inną kobietę choćby w stroju kąpielowym nie spojrzy, chyba żeby z dumą porównać ile brakuje jej jeszcze do jego wybranki.
Nawet włosów oprócz różowych, (nowy, wakacyjny trend ukochanej) nie uznaje.
Jednym słowem wielka miłość kwitnie, a my im wszyscy dobrze życzymy, bo dziewczyna jest przemiła, przepozytywna, a Wankiego to się poznać nie da.
Nawet ostatnio jak u nich siedziałem to zaczął o pierścionkach coś przebąkiwać.
Nic tylko niech Niemaszki na nowe garniaki oszczędzają, bo ostanie się spaliły żelazkiem.
(Potem zostały włożone do lodówki, aby ostygnąć zanim się je zacznie ratować- ale to już opowieść na inny list).
Ogólnie wynikła zabawna sytuacja.
Wank był oburzony, że to Playboy.
Welli, że Richi czyta zamiast się nim zająć.
Amman, że nikt go nie słucha.
Sam Freitag wreszcie, że Welli istnieje.
A ja sam, że istnieją wszyscy wyżej wymienieni (tudzież Kubacki).
-Richardzie, oddaj mi to- zaczął przewodniczący.
-Ale, gdzie to jest?- spytał przerażony zniknięciem gazety Niemiec.
-My wzięliśmy- krzyknął jakiś głos z głębi chlewu, a dokładnie drogi blondasek Atle Petersen Roensen- robimy origami, a papier toaletowy się nie nadawał- zaczął demonstrować zgromadzeniu piękne żurawie, które właśnie wykonał.
-Właśnie- uzupełnił drugi z Norków, Tom- patrzcie- pomachał w powietrzu pomiętoloną okładką, przedstawiającą (nie podając szczegółów) długonogą blondi.
-Dlaczego reprezentant, królestwa Skandynawii merda mi przed oczami tym nieprzyzwoitym zdjęciem?- nie rozumiał Simon.
-Ty potworze- rozpłakał się Richie- mój plakat, chciałem go powiesić nad łóżkiem, tuż obok zdjęcia prababci, a ty...
-Tomie- zadecydował po dyktatorsku Amman- jako członek najwyższy zgromadzenia, wydaję werdykt jednoosobowy, bez głosowania. Zabrałeś cudzą własność. Nie wnikam czym ona była, ale nie była twoja. Odkupisz ją jeszcze dziś w kiosku pod skocznią.
Zmieniamy temat!
-Ale...- rozbuczał się z kolei Hildziak- co innego oglądać coś takiego z kolegami... A co innego musieć iść samemu, patrzeć na jakiegoś dobrotliwego staruszka za ladą kiosku i mówić "poproszę Playboya".
-A jaka różnica?
-Bo skąd ja mam wiedzieć czy to nie jest znajomy mojej cioci. I co? Cała rodzina będzie gadać przy niedzielnym żurku, że mały Tom czyta pisma erotyczne... Proszę, nieeeeeeee.
-Mogę iść z tobą- Atle próbował wesprzeć przyjaciela w tym jakże ciężkim życiowym momencie.
Ale to też nie pomogło.
-Rysiu- Norweg zastanawiał się chyba czy nie paść na kolana- ja Ci chciałem tylko zrobić koszyczek wiosenny. Będziesz sobie w nim jajka nosił, bukszpanu nazbierasz. Ja nie chciałem Cię skrzywdzić!
Freitag pozostał jednak nieugięty, w końcu Simon warknął, że to koniec i że mają załatwić problem w cztery oczy.
-Kontynuując na koniec zebrania sprawdzimy obecność. Nie wczytuję już Niemców i Norwegów, bo wiemy, że są obecni. Ok... Czwórka olimpijska Austrii?
-No więc...- wstali Kofler z Fettnerem.
-Co wy dwaj tutaj robicie? O ile dobrze wiem jeden jest rezerwowym, a drugi nikim. Gdzie jest kadra?
Morgiego nie śmiem winić, to dzielny człowiek, ale reszta?
(Biedny Manu, miałem wrażenie, że gdy usłyszał co sądzi o nim Szwajcar dołączy do Richarda i Toma buczących w kącie.)
Andi zdecydował się wziąść tłumaczenie na siebie.
-Gregor jest gdzieś daleko w Azji i dobrze, Michi ma randkę, hmmm...
-A Diethart, przecież jesteśmy, yyyy...Cóż, w chlewie, a go nie ma?
-Diethart... Pielęgnował wczoraj ciężko chorą świnię, w stanie krytycznym?
-Słucham???
Zaraz dowiedzieliśmy się całej prawdy. Didl za zwycięstwo w TCS dostał od Piotra Żyły pięć ogromnych flaszek. Siedział biedny chłopak przed telewizorem i próbował wypić. No, ale mu nie smakowało jak cholera, (pewnie całe życie musiał być abstynentem- jego sprawa). Więc tak czy siak już szedł wylewać do kibelka, aż tu przyszła jego świnia i z zapałem zaczęła wylizywać butelkę.
No i jak? Nie mógł ukochanej odmówić, wziął cały zapas, poszedł do pokoju zwierzęcia, ( bo ona ma własny w mieszkaniu) i wlał do koryta... Od trzech dni kwicząca istota jest więc umierająca i najlepsi z austriackich weterynarzy siedzą nad nią w trójkę, rokując tragicznie.
-W dodatku Thomas musiał udać się do dermatologa- zakończył dramatycznie Kofi.
-Z pijaną świnią?
-Nie ze sobą...
(Severin zaczął pieprzyć jakieś banały na temat higieny w życiu człowieka)
-... Tunel mu się zakaził
-Bo on ma takie wulgarne tunele- dodał z dumą Fetti- nie takie seksi jak ja...

Cała szopa buchnęła głośnym śmiechem. Wyjątek stanowił Tom, który wstał i pozornie zapominając o własnym problemie głośno zaprotestował:
-Drodzy skoczkowie nabijacie się z cudzego nieszczęścia. Jakbyście się czuli gdyby to nasz Atle był w stanie ciężkim?
-Czemu ja?
-Bo chcę pokazać głąbie, że jesteś dla nas prawie równie ważny co to prosie dla Dietharta!
-Mądra wypowiedź, brawo- stwierdził Simi- zarządzam w celu bycia jednością z naszym bratem-skoczkiem wysłać świni kartkę z życzeniami powrotu do zdrowia i kwiaty. Odpowiedzialnym za tą szczytną misję wyznaczam Andersa Bardala.
-Yyyyy. Przecież ja siedzę cicho.
-Właśnie dlatego spotyka Cię ten zaszczyt!
-Ejjjej- parsknął Hildziak- mam pomysł genialny. Ja zajmę się prezentem dla prosiaczka, a Anders odkupi niemieckiego Playboya, zgoda?
-W sumie nie widzę większych przeciwwskazań- warknął zniecierpliwiony Szwajcar- trybunał zgadza się zamienić rozporządzenia.
Wybawiony od hańby Tom rzucił się Roensenowi w ramiona.
Nikt już nie słuchał biednego Bardala marudzącego, że on ma żonę...

-Skoro nie zaistniały inne, po za czasopismami i świnią komplikacje życia w Pucharze Świata zamykam...
W tym momencie zgłosił się Richard z ognikami zemsty w swoich okropnych ślepiach.
-Właśnie zaistniały.
-Jakie?- jęknął przewodniczący- mamy już tylko pięć minut.
-Nasz przenajsłodszy Pieszczoszek rzucił szkołę- powiedział miłośnik zboczonych gazet z minką aniołka.
-Andreasie Wellingerze- oburzył się Simi- chcesz zhańbić naród skaczący? Wiedz, że nawet najprymitywniejsza osoba z naszego grona zdała maturę.
-Świnia nie- mruknął obronnie Atle, lecz został olany.
-Drodzy bracia, coś w tej sprawie trzeba zrobić. Przyjmę pierwszą propozycję, liczy się czas.
-Wiem- odezwał się Robert Kranjec- trzeba mu znaleźć żonę! Żona reguluje zegar biologiczny człowieka i pilnuje aby nie popełniał błędów...
- Zgadzam się... Ktoś ma coś przeciwko?
Zgłosili się sam Welli, dobroduszny Wank i ten debil Kubacki, który na serio chyba myśli, że ktoś go spytał o zdanie.
-Jeżeli sprzeciw jest zerowy, zapisuję nową ustawę- szef wziął pióro w swoje, lepkie paluchy- "Osiemnastoletni skoczek z Rzeszy, Andreas Wellinger wstąpi w tym roku w sakramentalny związek małżeński". Hm... Nie mamy z dnia dzisiejszego żadnego zapisu z podpunktami... To szpetnie wygląda, może ktoś znajdzie jakiś? No śmiało.
-Proponuję- Freitag zrobił się nagle cholernie aktywny- żeby każda kandydatka musiała mieć w CV ukończony trzydziesty-piąty rok życia.
-Cudownie! "Na czas, zanim rozpatrzone zostaną propozycje Andreasowi wyznaczony zostaje opiekun prawny w postaci..." . No kogo byś chciał Welli?
-Richarda- szepnął nastolatek zachwycony.
-Wykluczone!
-Możesz mnie- zaofiarował się Wanki- adoptuję Cię... Julia nie będzie miała na pewno nic przeciwko!
-Opiekun- Simon powoli zaczął chrypieć- nie może być Niemcem. Jakiś ochotnik?
Dawid już z miną dziecka niedorozwiniętego podnosił palce, ale przywaliłem mu w tą dłoń, aż zaczął wyć na całą wiochę Neumayera.
I wiesz jak to się skończyło?
No, pół godziny jeszcze gadali jaki jestem okropny.
I dostałem twój numer.
A tak zupełnie na boku... Szwajcar zapisał mnie jako niańkę do Wellisia.
Oto "Wyższa Pozafisowska Rada Skoczków NIEGŁUPICH"...

I ja jestem ciągle sfrustrowany, a ty zamiast o mnie myśleć, będziesz się z tego psychiatryka śmiać...
No super!
                                         Skoczek X
PS. Welli leży na podłodze u nas w pokoju i buczy, że on nie chce przed ołtarz. Chyba mu powiem, że ślub bez jego zgody i tak jest nieważny, myślisz, że powinienem to zrobić?
Napisałbym coś jeszcze, ale on ma gorączkę i muszę po Apap lecieć.
Pożyczam jego cudne wdzianko olimpijskie, bo Kubacki przez pomyłkę wrzucił moją kurtkę do toalety.
No, do usłyszenia<3
Buziaki z wariatkowa...^^
                   _____________________________________________________________
Przepraszam, po prostu przepraszam za to coś...
Mam gorączkę znowu tak na usprawiedliwienie.
Ale złotem się cholernie mimo wszystko cieszę...
Buziaki:*

piątek, 7 lutego 2014

Dzień 0. No i zaufałem debilom.

                                  dla najskuteczniejszego poganiacza świata,
                                                      to o Tobie Blangie<3



A więc cześć M!
Może powinienem powiedzieć coś w stylu 'witam szanowną panią'.
A może wręcz przeciwnie, zacząć od jakiegoś 'siema', 'hej' czy innego kici kici.
Nie wiem.
I na tym właśnie polega gra do, której namówili mnie moi kumple.
Dostałem od nich twój adres, nie wiedząc jak się nazywasz, ile masz lat, albo w jakim kraju mieszkasz.
Teoretycznie możesz być zarówno dziewczynką z przedszkola, jak i starą babcią.
Ok, babcią to nie.
Taki Richard powiedział, że niezłe z Ciebie ciacho.
Wiem, o kobiecie nie mówi się ciacho, ale ten nazistowski potomek jest niereformowalny i traktuje przedstawicielki płci pięknej jak przedmioty.
Nie dostałem odpowiedzi na pytanie czy Cię zna, aczkolwiek zakładam, że nie, bo podobno nie jesteś osobą po przejściach.
Po najmniejszym kontakcie cielesnym czy duchowym z jego szanownymi dołeczkami w policzkach, uwierz -byłabyś.
(Zaczynam pieprzyć... Z Freitagiem nie ma kontaktów duchowych)...

Wracając, mam zacząć pisać z tobą e-maile nie przedstawiając się, będąc żałosnym skoczkiem X, a ty masz być tylko "M".
Jesteś mądra i zaradna życiowo.
Jednym słowem masz mnie zresocjalizować.

Druga sprawa, przepraszam, że od razu wyskakuje tak na 'ty'.
Jestem bezczelny...
Ten straszny, obrzydliwy zwrot przylepił się do mnie nieodwołalnie.
Wiesz jak wygląda Roman Koudelka?
Nie...
Ale wiesz jak wygląda zeschła pod blatem szkolnej ławki guma do żucia po upływie miesiąca?
Właśnie podobnie do bezczelności i mnie...
Przywykłem.
Cały skoczny świat przywykł.
Jak do Ammana żrącego bekon.
Albo jak do Kubackiego, który biega po hotelu w środku nocy, żeby zapytać wszystkich, czy może iść do toalety.
(Zabrzmi dość dziwnie, ale bynajmniej żadnych podtekstów w tym nie ma. Dawidek nie umie tylko używać spłuczki, więc zawsze jest huk, na który wszyscy się wnerwiamy. Kiedyś chciałem się zlitować i pokazać mu jak obsługiwać zwyczajny kibelek, ale wiesz... Łączy się to z różnymi niebezpieczeństwami, na przykład spotkaniem Freunda, lepiej więc było zrezygnować. Opowiem Ci kiedyś o Freundzie...)
Ok, taki ze mnie altruista, że znowu nie piszę na temat. Jak blondas sobie będzie chciał pogadać o traumie klozetu, to chyba stać go na psychologa? Zarobił coś kiedyś na jakimś LOTOS-CUPIE w Karpaczu, więc nie ma problemu. Ty masz pomóc mnie...
Pojęcie "beznadziejny, bezczelny" czepia się mnie od czwartego roku życia. Wtedy to, (jako mały chłopczyk w zielonych bucikach i kapeluszu z kwiatkiem mojej kuzynki), poszedłem z babcią do warzywniaka. (Miałem na sobie jeszcze bieliznę z dalmatyńczykami, ale tego akurat nie musisz wiedzieć).
Warzywniak to ogólnie dziwne miejsce, nie ma tam nic do roboty.
Zwykle podczas podobnych wizyt zajmowałem się wyławianiem much z beczki na kiszoną kapustę, albo przedziurawianiem worków z solą.
Tym razem jednak moją uwagę przykuła...
Chciałoby się powiedzieć, że seksowna blondi w krótkich szortach wchodząca do środka...
Ale nie, czerwona papryka.
Wielka nieznośna sztuka, prężąca się dumnie w samym środku kartonu.
Kurde, wkurzyła mnie.
Wziąłem ją do ręki i przez otwarte drzwi warzywniaka cisnąłem na jezdnię. Fartem, akurat przejeżdżał jakiś mercedes i szybko zakończył problem.
Mogłem podziwiać ładną, już mniej wulgarnie czerwoną miazgę.
I wszystko byłoby super, gdyby nie sklepikara.
Obrzydliwa, stara, gruba baba z miotłą w łapie, wyglądająca jak dinozaur. Zaczęła się na mnie drzeć... Właśnie, że jestem BEZCZELNY! Że zabiłem biedne, Bogu ducha winne warzywko.
Dziś bym ją olał i najwyżej litościwie umówił na randkę z Koflerem, bo byliby bardzo udaną parą, (mniejsza że Koch próbowałby ją odbić).
Ale wtedy to słowo, zasłyszane po raz pierwszy w życiu zabolało okropnie głęboko, uderzyło w najczulszy punkt mojego małego serduszka...
Skojarzyłem się sobie z bandytami z westernów, którzy uciskają wdowy i sieroty. Może zaczniesz się śmiać, ale to były prawdziwe wyrzuty sumienia. Całą drogę do domu wtulony w babcinny fartuch wyłem rozpaczliwie, między kolejnymi seriami łez pytając czy papryka przeżyje...
Niesmak minął bardzo szybko.
Gorzej, że o całej histerii dowiedzieli się rodzice i w następną niedzielę, na odpuście pod kościołem nie dostałem balona latającego.
To była makabryczna kara.
Ale nic, a nic nie pomogła.
Od tego dnia zostałem bezczelnym chłopakiem...
A trzy lata później bezczelnym skoczkiem...
Takich traum dzieciństwa mam więcej. Może pozwolisz, iż poświęcę im osobny e-mail?
Ale nie następny... W następnym opiszę dokładnie i ze szczegółami jak dostałem twój adres.
A inaczej streszczę Ci przebieg zebrania Wyższej Pozafisowskiej Rady Skoczków Narciarskich Niegłupich. Ta organizacja, kiedyś miała przeprowadzać poważne obrady i mieć siedzibę w Królewskim Mieście Szczyrk.
Niestety, odkąd szefem zgromadzenia w demokratycznie sfałszowanych wyborach został (na okres lat pięciu) ten gruby baleron Simon Ammann, wszystko zeszło na psy.
Najlepszym dowodem będzie chyba fakt, iż ostatnie posiedzenie miało miejsce w starej szopie Michaela Neumayera?
(Tak na prawdę to chlew, z grzeczności nazywamy go szopą).
Co gorsza, na równi z moimi kłopotami w dzienniku ustaw, swoimi lepkimi łapami Simi zapisał rozporządzenia w sprawach takich jak nieuctwo i odmowa chodzenia do szkoły tego małolata, (za którego wszyscy czujemy się odpowiedzialni), oraz problemy zdrowotne nowej świni Dietharta, (tudzież jej właściciela).
Podam Ci szczegóły jutro...
Ale jest ciężko jak widzisz...
Najbardziej boli, że zawsze rozpatrywane są przypadki tych samych ludzi.
Ktoś pomyślał żeby się zająć seksoholizmem Richarda? Przecież każdy o nim wie i każdemu on ciąży!
Albo dziesiątkującą naród norweski plagą zarazy alkoholowej?
Wszyscy czujemy ją pod skocznią na kilometr.
Przynajmniej mój nos czuje.
Może nikt więcej?
(Do laryngologa trzeba iść...)
A ja zrobię coś złego i już gram pierwsze skrzypce.
W moim oku każdą drzazgę widzą.
No ale dzięki temu mogę napisać do Ciebie, obcej, przyjaznej dziewczyny.
Raz w życiu jestem lepszy od Freitaga!
I wiesz co?
Poszły mi te zwierzenia tak dobrze, że nabaźgrałbym jeszcze drugie tyle.
Tylko...
Tylko nie mam pewności, że to nie żart i, że nie jesteś Janem Maturą siedzącym sobie w jakiejś przyczepie, grzebiącym w nosie i rozsyłającym moje prywatne sprawy na cały świat.
A gdybyś jednak była...
Proszę, drogi Janie zachowaj dla siebie fragment o papryce...
To jest na serio cholernie intymne.
Cóż Amman oświadczył mi żebym zaufał mądrym ludziom.
No to zaufałem debilom.

heh...
Liczę, że odpowiesz mi tak kobieco-poetyckim tonem, że wszystkie moje lęki szlag trafi.

Całuję Cię i pozdrawiam<3
                                                                                                Twój skoczek narciarski
P.S. Zapomniałem napisać, że jestem zakupoholikiem. Nie wadzi Ci to^^?

         ________________________________________________________________________

No i dałam się namówić.
Żeby nabrać doświadczenia, bo nigdy się do tego nie przekonam.
Ale mówi się, że całe życie człowiek się uczy...
Ehh... Wiecie, że wolę dramaty:D

Ten pan, który będzie listy pisać, chyba nie jest jakiś ciężki do rozpoznania?
No, ja bym miała dwie propozycje^^
W każdym razie to będzie korespondencja, skoczka i obcej dziewczyny, którzy nie wiedzą o sobie nic.

I obiecuję , skończę z lenistwem i wrzucę bohaterów.
Tu i na Thomasa.
Druga sprawa szablon - tymczasowo.
Nie mogę znaleźć nic co pasuje.

Kocham Was<3
Cudownych udanych igrzysk, dla każdej z nas to pewnie coś innego.
Ale jak pożyczę sukcesu Kamilowi, to chyba nikt się nie obrazi?