piątek, 28 marca 2014

Dzień 3. Między słowami

Skoczek<3
No więc twoja Mag, jest chyba twoją ofiarą, wiesz?
Ja czasem sobie myślę, czy dostałam adres do sportowca, czy do powieściopisarza, który chce recenzji dla swoich pomysłów.
Boże... Oni wszyscy istnieją...?
Kiedyś mnie to zabije:p
Samo poczucie.
Dziś w nocy śniło mi się, że otwieram drzwi do mieszkania, a tu wchodzi Ammann i rozwala talerze swoim tłuczkiem, pytając czy tu mieszkają jakieś świnie.
A potem rzuca we mnie kaktusem!
Normalnie dostanę traumy, wiesz? I to ja Ci tu zacznę marudzić, a nie słuchać, kto wpadł do toalety.
Żeby o jakiś wariatach, w środku nocy myśleć.
A tak na serio kocham was co do marnej sztuki.
I ferie wreszcie mam, więc mogę dostawać głupawki do woli.
Maggy
P.S. Chyba wpisze sobie na wujku Google, hasło "Simon Ammann", albo "Dawid Kubacki". Mam się szykować na wielkie wstrząsy, czy tylko takie małe?
PS2: Jesteś już na Igrzyskach?
                    ~~~***~~~
Mag,
no więc kurde, ja tak dłużej nie potrafię żyć.
Zginę i dowiesz się jak się nazywam z mojego nekrologu.
Bo jestem już w Soczi.
I wiesz co?
Mogę Ci odpisać dopiero teraz, kiedy noc ciemna zapadła i ruski zegarek wskazuje czwartą (chyba, że jest zepsuty).
Serio, nie mam nawet czasu tlenem pooddychać.
(Zresztą gdybym chciał helem, czy dwutlenkiem węgla, to też bym nie miał).
Wracając...
Wszedłem do pokoju i ledwie drzwi balkonowe otworzyłem, żeby się przewietrzyć, a Wellinger już zdążył wytrzeć się w mój ręcznik.
Ulubiony.
W niebiesko-białe paski.
Kupiłem go na pamiątkę, dwa dni po tym jak zdobyłem pierwsze punkty PŚ, była promocja w H&M na Krupówkach, więc się opłacało.
(Nie, żebym był sentymentalny, po prostu potrzebowałem bodźca).
Aaa, i przysięgłem sobie, że jak wygram całe zawody to dołożę kapcie do kompletu.
Jestem słownym człowiekiem i do dziś chodzę po mieszkaniu boso.
Cholera jasna...
Tak więc, wdycham zakurzone, rosyjskie powietrze, no i słyszę pisk z łazienki.
-Ejj, przyniesiesz mi moją piżamkę.
Tą z taką dziwną kokardką, która nie wiem skąd się wzięła i owieczkami.
-Co się mówi Andreas?- wysyczałem.
-Proszę, dziękuję i przepraszam-odpowiedziało wyuczone dziecko, któremu Simi (raz się przydając) podarował pod choinkę książkę "Dobre Obyczaje"- i jeszcze "dobranoc", plus "smacznego".
No więc w nagrodę za przyzwoite sprawowanie, musiałem do pomieszczenia wrócić i szukać pieszczoszkowatej różowej walizeczki.
Problem, że owszem znalazłem oliwkę dla niemowląt Dawida, a także pudełko ze szczoteczki do zębów Severina i aparacik ortodontyczny Koflera (co to robi w mojej sypialni?).
Ale bagażu maleństwa jak nie było tak nie ma.
Więc się na niego wydarłem, po czym ruszyłem po wiosce skoczków na poszukiwania.
Wróciłem z Ammannem, który ostatnio założył Biuro Rzeczy Znalezionych i z zadowoleniem przygotowywał się do spisania protokołu o kradzieży.
Ale wchodzimy sobie, a ten szczeniak, kurde...
Biegał po pokoju płacząc, owinięty w dywanik łazienkowy i z moim ręcznikiem na łbie.
A Szefunio oczywiście zamiast tym ostatnim zajął się walizką!
Po godzinnej aferze i szczegółowym dochodzeniu, ogłosił iż Wellinger nie umie skorzystać z lotniska i majątek jego życia poleciał do Pekinu.
-To jest gdzieś w... Azji?
-Tak, brawo- mruknął Ammann-I błagam przestań beczeć, bo jeszcze twoim ciuchom będziemy pogrzeby wyprawiać.
-Buuu. Nie śniły mi się w niej koszmary. A teraz jest już tak daleko!
-Załóżmy, że aż tak, że chodzi w niej prosie Dietharta- mowa pogrzebowa jak widać nie zamierzała dobiec końca- czyli znajduje się w w wymiarze, do którego nie masz dostępu.
-Ale koszmar...
-Jaki?
-Na przykład taki, że... Że...
-Jąkanie się jest zabronione, w Paragrafie VI Kodeksu Simona Ammanna, dotyczącym kontaktów obywateli skoczni z Simonem Ammanem!
Welli wziął głęboki oddech:
-Że Sevcio jest kobietą.
Przewodniczący zgromadzenia opadł na moją podłogę, z miną człowieka rozbitego.
-O cholera- wykrzyknął (choć chyba dobre obyczaje tego zabraniają), po czym chwycił mnie za rękę- ja, wielki myśliciel narciarstwa klasycznego, nie wiem. co powiedzieć. Zarządzam powołanie Komisji Specjalnej Do Zbadania Spraw Tożsamości Severina Freunda...
Jako jej dowódcę zapiszę...
Już wybałuszył na mnie gały, ale na całe szczęście do środka wleźli Wank i Freitagiem.
-Cześć Welliś, stęskniliśmy się za tobą.
No cholera, zrzucają człowiekowi niemowlątko na głowę. I ok, już przywykłem. A nawet wyznam Ci, że Andreasek jest czasem spoko, nawet na zakupy, na luzie można z nim iść.  Ale ich nachalnych, alkoholicznych odwiedzin już sobie nie życzę.
Wchodzą i rzucają paczki po chrupkach na podłogę.
I jeszcze o smaku bekonu.
A wiesz co? Mają tu takie stereotypy, że to Niemcy są czyścioszkami, a Polacy syf robią.
Pomińmy.
Ammann się wydarł i spytał Wanka czy on wie co to jest klamka?
-Yyyy- wielkolud musiał ogarnąć co dzieje się w około- takie coś co się wyrywa, jak chce się kogoś zamknąć w łazience.
-Dokladnie...- grubas wyjął długopis- wobec nagłej zmiany okoliczności Wanku, to ty napiszesz mi na jutro rozprawkę, pod tytułem "Typologia i sekrety wewnętrzne Severina Freunda". Przedstawisz nam ją na posiedzeniu rady i koniec dyskusji. Wellingerze, co było w tym bagażu poza piżamą?
-Nooo, wszystkie moje ubrania?
-Jak to wszystkie?
-Została tylko ta przepocona koszulka, którą mam na sobie i sweterek!
-O, czyli coś masz?
-Ona jest cała mokra- wydukał Andi- możesz sobie dotknąć na dowód.
-Wielkodusznie zdecyduję się uwierzyć Ci na słowo.
-Ale ja nie mam skarpetek. I tylko jedna para bokserek mi została.
-To będziesz ją prał, albo skoro nie umiesz to niania Ci wypierze.
Słyszałaś?
Mnie, człowieka, który już prawie posiada wykształcenie wyższe, nazwać niańką.
Głupi szwajcarski ogórek!
Albo Stalin.
(Bo skoro w Rosji jesteśmy to dyktator musi być Stalinem dla odmiany.)
-Ale...- płakał tym czasem Welli- jeszcze zdobędziemy złoto w drużynie z chłopakami.
-A zdobywajcie sobie, mogę nawet wyrazić zgodę, ale co to ma do twoich majtek?
-No, że ten... Pójdziemy świętować, a ja będę miał pod spodniami bokserki z krokodylkiem? Nikt mnie nie potraktuje poważnie.
-I słusznie ten "nikt" zrobi. A więc uzupełniając, zaginęły bokserki bez krokodylka... Coś jeszcze?
-Mój pamiętniczek, bez którego nie mogę żyć, buuuuu. Mam tam zapisane daty różnych przełomowych wydarzeń z mojego życia. Co kiedy robiłem po raz pierwszy i w ogóle.
-Trzydziesty listopada- szepnął wspierająco Freitag- i to było w Kussamo, gdybyś zapomniał.
-No widzisz, Rysiu ma niekończące się źródła wiedzy- podsumowałem (aby wszyscy wyszli).
Tymczasem Ammann zganił nas za niemoralność.
-W wieku osiemnastu lat, to ja najwyżej w chińczyka z kolegami grałem. A wy mi chcecie oznajmić, że to dziecko... Co to za demoralizacja? Jak ty się nim zajmujesz?
(Matko... Czy jest lepszy przykład komunisty, niż ten facet? )
Welli ryczał już tak głośno, że zastanawiałem się, w którym momencie przyjdzie ochrona.
-I co? Wstyd Ci teraz. Ale nie! Ja Ci nie wybaczę... Jestem zmasakrowany w sposób makabryczny.
Welliś przybrał zdziwioną minkę, a jego twarzyczka nieco szczerwieniała.
-Mi nie chodziło o to o czym mówi Richard. Ja po prostu zapomniałem daty dnia, w którym odstawiłem smoczek... Wiem tylko, że to było w dwutysięcznym pierwszym...
Spojrzał błagalnie na Simona.
Simon na Freitaga.
A Freitag na Wanka.
Jako, że nikt jednak nie zanotował tego (jakże zmieniającego losy świata) wydarzenia, szybko nagadałem im, że dwudziesty czwarty grudnia.
Jest szansa, że zapamiętają...
Wellinger zaczął mi opowiadać szczegóły swojego pobytu w Kussamo.
(Będę kulturalniejszy od niego i przynajmniej tobie oszczędzę.)
Potem przylazł Dawidek...
Cholera, przypomniałem sobie, że on też z nami mieszka.
Zaczęło się więc gadanie kto śpi na podłodzę, bo pokój jest dwuosobowy i raczej materace się nie rozmnożą.
-Dobra- wymyśliłem- liczymy do trzech. Kto będzie ostatni, mieszka pod mostem przy Krasnej Polanie. Jeden.
-Yyy, dwa-palnął Andreasek.
-Trzy...
Popatrz, kochana jaki ja mądry jestem!
-Dawidzie, idziesz nad rzekę- podsumowałem- Możesz tam krzyczeć "chrum chrum" i zarabiać na życie.
-Myślisz, że ktoś mi wrzuci?- ucieszył się Kubacki.
Kurcze, jak mało trzeba zrobić, żeby dowartościować człowieka.
Powiedziałem, że z pewnością, że sami przejdziemy zobaczyć i że Rosjanie się tak zachwycą, że zrobią go gwiazdą.
I będzie w parlamencie im występował.
Porwał rolkę od papieru toaletowego, (jako pojemnik na pieniądze) i już go nie było.
    
Gdy wybiła północ wrócili Richie z Wankiem, oraz Severinem i Norwegami.
-Hejjj, mamy genialny pomysł na wieczór.
-No?
-Jako, że nie ma co robić- zaczął Freitag- bo zrobiłem inspekcję hotelu i nie znalazłem żadnej baby w przedziale wiekowym 15- 35, to możemy iść na basen...
-I do sauny- dodał zachwycony Freund- sauna oczyszcza z toksyn.
-A tam będą kobiety?- nie zrozumiał Welliś.
-Idioto! Nie, po prostu uczymy się jakoś pożytkować ciężkie czasy bez nich...
-To ja nie idę...
-Ale wypalą Ci się wszystkie pieprzyki, bo w saunie musi być ogień- wtrącił się Hildziak- i będziesz miał więcej bab od Richarda... Pomyśl jak fajnie, aż będziesz musiał błagać "Freitag, weź z osiem, bo ja nie wytrzymam".
-To ja dam Rysiowi te brzydkie! Ale zaraz... Wypalanie boli?
-Ależ skądże! Ognia nawet nie widać.
-Niewidzialne płomienie, taka magia-uzupełnił Atle.
Proszę jak łatwo można się pozbyć problemów z Andreasem.
Jestem zbyt mało konsekwentny...
W saunie ( jak stwierdził po godzinie Wank) było bardzo ciepło.
Patyczak nawet tego nie zauważył.
Zaraz po wejściu,  gdy tylko zapaliliśmy latarki, wyjął papier kancelaryjny.
-Yyyyy, o co chodzi?
-No, mam napisać rozprawkę o Severinie. Jak tego do jutra nie zrobię, to będę musiał wpłacić całe dwa euro, na fundusz rady. I rozmawiać z Ammannem!
-O Boże, no to faktycznie- dopiero po ostatnim zdaniu wszyscy zrozumieli powagę sytuacji.
Uwierz, znacznie milej jest trafić na dożywocie z największymi bandytami świata, niż na dywanik do Szwajcara...
-Musisz zacząć od rozpisania pojęcia- zaczął Tom.
-Ale jak?
-No w sensie, że Freund to jakieś tam blablabla.
-Czekaj zapisuję... Bla... Bla... Bla... I co dalej?
-Nie półgłówku! Chodziło mi, że "blablabla" to jakieś znaczenie.
-Mam napisać, że Sevcio to jakieś znaczenie? Czyli on jest blablabla, jako rzeczownik?
-Słuchajcie idioci- mruknął Freund- ja przyszedłem wysssać pozytywną energię mięty, a nie akceptować obelgi pod adresem mojej osoby.
-Ok, ok. Więc, Severin to przedmiot...
-Może obiekt?
-Organizm?
-Zwierzę, poruszające się tylko na łapach tylnych...
-Ooo, mam! Tylnołap pierwotny, używający łap przednich wyłącznie do nakładania maseczek kosmetycznych, przystosowany idealnie do życia...
-W glebie?- podsunął Roensen.
-Gdzie? Ty skandynawska-wikingowska poczwaro...
-No nie obrażaj się... Po prostu mi się przypomniało moje zadanie z piątej klasy podstawówki.
-Mam notować?- Andreas był nastawiony tylko na konkrety.
-Siedziałem całą noc... Mieliśmy narysować dżdżownicę i podpisać dzięki czemu może pod ziemią przetrwać...
-I co to ma do Severina?
-Bo się tak postarałem. Wszystkich były takie żałosne pastelowe, czy zbrązowiałe od błota, a moja piękna, pełna nadziei pomarańczowa. Ale- fuknął nosem- dostałem dwójkę, bo głupi babsztyl mi powiedział, że dżdżownica nie ma czółków, skrzydeł i ogona. Ciężki mój żywot... A potem jeszcze poznałem Toma...
-W porządeczku, czyli w skrócie: "Mimo podobieństwa do robaków podziemnych, takich jak na przykład krety, ślimaki, a nawet skorpiony pustynne, Severin Freund ma ogon i czułki."
-I kręgosłup- wtrącił Richie-choć krety też chyba mają, bo jakoś wpadają pod te samochody.
-Boziu- skrzywdził się Hilde- przypomnieliście mi jak miałem trzy latka i przejechałem rowerkiem takiego obrzydliwego ślimaka bez skorupki, takiego lepkiego...
-I co umarł? No czemu się dziwcie, muszę wiedzieć. Praca ma być szczegółowa!
-Już nigdy nie wsiadłem na moją ulubioną zabaweczkę. Musiałem czekać aż dostanę nowy na komunię, bo się brzydziłem.
-"Zamordował rowerem czterokółkowym, pobratyńca Severina". Może skończmy z jego rodowodem i przejdźmy do jakiś cech wewnętrznych, co?
-Dajcie mi dość do głosu- upomniał się temat dzieła- jestem istotą lotów wyższych, elokwentną i ponętną. Mój szósty zmysł rozumu i bardzo wyostrzony smak, pozwalają mi poczuć najmniejszy listek eukaliptusa, w odżywce cytrynowej, co jest zaletą, godną uhonorowania Nagrodą Nobla... Ponadto...
W tym momencie, usłyszeliśmy niemrawe dyszenie i buczenie, z górnej półki sauny.
Cóż, był to ledwie oddychający Pieszczoszek w swoim czerwonym, wełnianym sweterku.
Od pasa w dół ciągle owinięty tym samym dywanikiem łazienkowym.
Wyglądał... Hm, oryginalnie.
-Chłopaki... Już mi ten niewidzialny ogień wypalił wszystkie pieprzyki-wydusił.
Pomieszczenie ryknęło.
-Wellinger- Richard nie mógł zrezygnować z żadnej okazji dowalenia dzieciaczkowi- wszyscy jesteśmy w samych kąpielówkach, a ty w polarku. Wstydzisz się, że masz włosy na brzuchu, czy że ich nie masz?
-Co tam brzuch. Ja wam nie pokażę szyi. Szyja to jest niezwykle intymna strefa mojego ciała...
Zaczął kaszleć, więc uchyliliśmy drzwi i wywlekliśmy go na zewnątrz.
(Potem zostawiliśmy go na kafelkach i domknęliśmy je z powrotem).
-Kurde, straciliśmy ciepło- zirytował się Atle- mogliśmy mu kazać dotknąć tych kamieni (pokazał na ozdobne kamienie rozgrzewające).
Jak się usiądzie na skale, to od razu człowiekowi zimniej.
-Serio?- ucieszył się Wank- to ja tak zrobię, bo mi się po colę iść nie chce.
I kurde włożył w palenisko łapy, mamrocząc, że tam kostki lodu będą...
Możesz sobie chyba wyobrazić jak to się skończyło... Darł się, że chcemy go spalić, żeby nie odkrył czym naprawdę jest Freund, a potem wyskoczył prościutko do basenu.
Dla towarzystwa wrzuciliśmy mu do wody Wellingera, (choć ów ostatni majaczył, że zmoczymy mu wełnę w sweterku, a poza tym on zapomniał od wczoraj jak się pływa).
Norki wlazły już same i nikt ich nie musiał zmuszać, jak to zawsze.
Idealni przyjaciele dla Dawidka, pajace zawodowe, co nie?
Ja zostałem na kafelkach z Richim i Sevem, którzy uparcie próbowali zrozumieć, jakiś świecący, ruski napis na tabliczce.
-Po jaką cholerę, się na to gapicie?-chciałem już serio wziąć mój łazienkowy dywanik i iść spać..
-Bo- wyjaśnił zawodowy, szwabski kobieciarz- to dziadostwo świeci na czerwono, jak szyld w jakimś klubie. Więc może to informacja, że będzie jakaś imprezka na basenie? Organizowana przez hotel dla gości,, taka, na którą nie wypada nie przyjść i do której się żaden, pieprzony pseudo-trener nie doczepi.
-Chłopie, zmień płytę - uciszył go drugi z krzyżackich potomków- ja chcę do wody, a muszę mieć pewność, że basen się samoodkazi po Wellingerze, zanim się zdecyduje. Jeszcze straciłbym gładkość skóry, dla której sprowadziłem krem z Arabii Saudyjskiej...
Zatkałem uszy, aby nie usłyszeć pytania czym jest Arabia Saudyjska...

Po powrocie do pokoju, Andreas suszył sweterek, a ja dla jaj wpisałem sobie ten napis na tłumaczu.
 "Basen w trakcie konserwarcji, ryzyko zakażenia chemikaliami. Proszę pod żadnym pozorem nie korzystać".
Cóż, ciekawe czy na ruskich oddziałach, jest dermatologia?
Buziaczki skarbie, idę spać:*
PS. Welli siedzi na podłodze w łazience i stwierdza właśnie, że jak zostanie anorektykiem to ludzie zaczną go cenić.
                                                                    ~~~***~~~
Skoczek?
Ajajaj, ty znowu o kumplach.
Ale ja Cię rozgryzę mój drogi.
MIĘDZY SŁOWAMI<3
Maggy
PS. Chyba domyślam się kim jesteś^^
                             _______________________________________________________
przepraszam:/

15 komentarzy:

  1. Za co Ty przepraszasz?! Jeśli za to powyżej to uprzejmie proszę abyś usunęła ten dopisek, bo mnie szlag trafi, no! :D

    O Jezusie, teraz będzie mi się śnił Amman z tłuczkiem do mięsa, szukający w moim domu świń. Jeśli będzie miał w tym śnie okularki to ja go zapraszam^^ Okularki sprawiają, że go lubię :D Byleby we mnie kaktusem nie rzucał, bo wtedy nic mu nie pomoże :>
    Jej, biedny ten nasz Maciek :< jak ja bym dostała takie przerośnięte dziecko pod opiekę to chyba bym nie wytrzymała nerwowo. No ale z drugiej strony to jest jednak Pieszczoszek, na niego nie można się gniewać^^ a Ty go tak uroczo przedstawiasz, że aż serducho rośnie jak się o nim czyta. Tylko jak potem pomyślę, że on ma prawie dziewiętnaście lat to już nie wiem czy mam się śmiać, czy mu współczuć. No, bo jego zachowanie to z pewnością efekt uboczny towarzystwa, w którym przebywa. Nie dano mu dorastać w normalnych warunkach i mu się w główce pomieszało :D okej, to taka moja nadinterpretacja :p
    Kończę ten komentarz, póki jeszcze jestem w stanie myśleć racjonalnie, a jak przestanę to może się źle skończyć.
    Kocham <3 i nie przyjmuję przeprosin, bo ich w ogóle nie powinno tutaj być! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana<3
      Nie no, chciałam uczciwie przeprosić, ale widzę że nie chcecie, no to nie będę się z tym wpraszać^^
      Welli to po prostu jest twór zmutowany, przejął jak widać cechy każdego z wychowawców, a miał ich ilościowo dość dużo, pozostaje pytanie o tą jakość.
      A Simi widzę, że rozczula świat tymi okularkami i taki poczciwy się robi.
      Kocham<3

      Usuń
  2. Hahaha. Ja nie wierzę w Ciebie, człowieczku :D
    Naprawdę, każdy kolejny rozdział sprawia, że leżę i kwiczę ze śmiechu. Tak strasznie mi poprawiasz humor, że nie wiem, jak mam Ci się odwdzięczyć.
    Dobra.
    Sorry, że zacznę tak egoistycznie od Wanka, no ale sama rozumiesz. Mężulek (przyszły oczywiście) ma pierwszeństwo.
    Tylko jak on może być taki ciemny i w ogóle, żeby nie wiedzieć, co napisać o naszym Severinku. Toć to najprzystojniejszy skoczek, jaki kiedykolwiek skakał na tym świecie. Słowo "ideał" powinno być w każdym zdaniu tej rozprawki.
    No, chyba, że grubas Simon jest wrażliwy na poprawność wypowiedzi i wpisałby Wankusiowi punkty karne za powtórzenia.
    Dobra, a teraz przejdę do mojego kochanego Wellingera.
    Muszę to napisać, przepraszam, ale jaką on tutaj jest cipą!
    Takie biedne dziecko, dające sobie robić wodę z mózgu. Ale nadwyraz urocze.
    A scena w saunie mnie rozwaliła już maksymalnie. Wyobraziłam sobie tego młodego biedaka, jak paruje w tym sweterku.
    Stelluś, naprawdę, chyba zatrudnię Cię jako moją prywatną komediopisarkę, zgadzasz się? :D
    Kocham Cię bardzo bardzo bardzo <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziękuję Skarbie;*
      Nie no, zgadzam się oczywiście, chyba pisanie bredni należy do moich życiowych powołań.
      Widzę, że Welliś zaczął was podłamywać na dobre;p
      Nie no, może czas aby zaczął proces dorastania, ale to chyba nie w tym opowiadaniu.
      A Wanki nie chciał Sevcia obrazić, tylko mu chłopcy na to zachowanie pokoju nie pozwolili.
      I też kocham bardzo<3
      Mogę zacząć nawet od teraz^^

      Usuń
  3. Jejciu, niech Mag nie narzeka. Simi szukający świni to nie Prevc wygrywający LGP w Wiśle, mam gorsze sny niż ona.

    I Simiego niech sobie ogląda, Kubackiego nie polecam, chyba że takiego przerobionego już na kiełbasę.

    Powiem Ci, że niezwykle emocjonujący ten pierwszy dzień w Soczi. No ale od początku.

    Niech Maciuś nie ginie, ludzie gorsze doświadczenia mają i jakoś z nimi żyją. I nie wiem czy w tym wstępie rozwala mnie bardziej ruski zegarek czy gazy, którymi można oddychać... uznajmy, że pół na pół.

    Nie rozumiem jak można być facetem i mieć ulubiony ręcznik, choć kolorki bardzo bliskie mojej ukochanej drużynie. Nieważne, grunt, że ręcznik był na promocji i został zakupiony za tak wyjątkowe pieniądze. Swoją drogą, ten ręcznik musi być niezłej jakości, mam już parę latek.

    I nie powiem, że mi szkoda jego bosych stóp, bo sam jest sobie winien. I za pieniądze z wygranej to on powinien pierścionek zaręczynowy kupić, a nie kapcie, no ale od początku wiedziałam, że tak naprawdę to on mnie nie kocha.

    No ale żeby piżamka z kokardą, różowa walizka i w ogóle... ten Pieszczoszek ma uszkodzony mózg i chyba tylko Kot może go naprawić.

    No a Dawidek idealnie pasuje do oliwki. Taka aromatyzowana kiełbaska.

    Simuś to jest taki kochany człowiek, troszczy się o nich, a Maciek tego nie docenia, a raczej docenia za mało, bo jednak podarunek dla Wellisia uznał za trafiony.

    W każdym razie nawet Simi, niezłomny wódz, padł na podłogę przez Freunda. A innym jąkać się zabrania.

    Jejciu, Maciuś nawet żywi jakieś pozytywne uczucia do Wellisia, kto by pomyślał. No ale sam Welliś to mnie do rozpaczy doprowadza, jak można w jednym pamiętniczku zapisać kiedy się odstawiło smoczek i kiedy po raz pierwszy... ale zaraz, ciekawe czemu Rysiu taki poinformowany na ten temat, podejrzane.

    I inteligencja Kubackiego... jako kiełbasa byłby mądrzejszy. Jak on chce zbierać pieniądze do czegoś co ma dziurę na wylot, chyba że w Rosji rolki wyglądają jakoś inaczej. No ale w sumie wątpię, żeby mu ktoś dał pieniądze, więc problemu nie ma.

    Rysiu ma szeroki ten przedział wiekowy, powiem Ci.

    I ta rozprawka... Simi się zdziwi jak to przeczyta. Albo zdenerwuje.

    A Maciek naprawdę nie dba o Wellisia, ciul z jego szyją, jak on mógł g tam w swetrze puścić.

    I niech się Welli w Hannawalda nie bawi, to nie jest dobra droga. No i Sven przynajmniej coś osiągnął zanim się zrujnował.

    Cholera, ona się naprawdę domyśla? Ale pewnie niesłuszne ma przypuszczenia.

    W każdym razie jesteś geniusz. Mój geniusz. <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prevc wygrywa w Wisle... Brrr trzeba ludziom trzeba za bilety zwrócić,jak tak może być? Może dobrze, że ostatnimi czasy nie pamiętam co mi się śni.
      Z jednej strony może dobrze, że by był przerobiony, a z drugiej niezbyt miło się patrzy na kiełbasę. W ogóle nie mam jakiś przemiłych skojarzeń z kiełbasami, ale to tak poza tematem^^
      Sevcio dobije nawet wytrwałego wodza. Cieżki przypadek z niego.
      A Welliś przecież sie Rysiowi wszystkim pochwali. Byle choć trochę podwyżyć swoją wartość w jego oczach. Choć nie zawsze wyjdzie mu to na dobre.
      A raczej bardzo rzadko.
      Kocham Cię strasznie i kocham ten komentarz<3

      Usuń
  4. Nadrabiam sobie powoli i miałam zacząć od Morgiego, ale zobaczyłam nowy rozdział i postanowiłam jednak zacząć tutaj i stwierdzam, że kocham, kocham, kocham to opowiadanie - nawet jeśli teraz mnie szczęki niemiłosiernie bolą - i tych wszystkich wariatów. Tylko normalnie nie umiem się zdecydować, którego z nich kocham najbardziej. Czy Niemców - bo Niemcy to jeden organizm - czy może jednak Simona-dyktatora -szefunia-Stalina z jego młoteczkiem i poszanowaniem dla zmarłej świni Didla, czy może Norków. Co prawda Norków mało w tym ostatnim rozdziale, choć Atle i jego historia z dżdżownicą była niezwykle poruszająca (poruszyła mną całą w szalonym napadzie śmiechu), no i jeszcze to ostatnie zdanie tej historii 'A potem jeszcze poznałem Toma...' nie ma to jak mieć pecha! Rozbroił mnie tym, podobnie jak Wank z tym, że Severin ma ogon i czułki - nie wnikajmy, nie wnikajmy. W ogóle Niemcy są tacy kochani i tak mi momentami przypominają tych wariatów z wesołych-wspomnieniowych części Paryża. Szczególnie wariat Wank i Severin, który jak widzę swoich upodobań nie zmienia, no ewentualnie je poszerza, bo tam była wanna i rzeczy kąpielopodobne, a tutaj ogólnie jakaś kosmetyka i sauna i w ogóle, Severin powinieneś w drogerii pracować. Jego wypowiedź 'jestem istotą lotów wyższych, elokwentną i ponętną.' PONĘTNĄ? Dobrze, że Andi się zaczął gotować, bo nie wiem jakby się ta przemowa skończyła. No i stwierdzam, że jak nie lubię dzieci, tak takiego Welliego z chęcią bym przygarnęła pod opiekę. Panie Macieju ma pan prawdziwe szczęście mogąc takie rozkoszne dziecię wychowywać. Zdecydowanie powinien całować Simona po stopach za taką możliwość i przeprawę rodzicielską - tylko Simi biedny, bo z nim to nawet nikt nie chce rozmawiać, a co dopiero całować po stopach. Chciałabym zobaczyć Welliego w swetrze w saunie, to byłby naprawdę ciekawy okaz. Tylko niech się Richard tak nie mądrzy i nie dowala biednemu maleństwu, bo w saunie to się w kąpielówkach nie siedzi :P W saunie się siedzi bez kąpielówek, panie Freitag. Swoją drogą to Rysiek momentami bardzo się wychyla przed szereg mojego kochania, bo ja go w tej roli 'zawodowego, szwabskiego kobieciarza' po prostu uwielbiam. Tym bardziej, że w sumie w rzeczywistości też go co nieco za takiego uważam. Przynajmniej sądząc po kilku plotkach. W każdym razie jest genialny w tej roli i jak widać średnio wybredny: żadnej baby w wieku 15-35 - Rysiu kochany 15 to karalne chyba!
    No i jak oni wszyscy faktycznie wylądują w jakimś ruskim szpitalu to współczuję - tylko nie wiem czy bardziej im, czy temu szpitalowi.
    Kocham, naprawdę kocham tę historię i tych wariatów. No tylko faktycznie Maciuś tak mało o sobie, tylko o kolegach, ale ja nie będę narzekać, bo koledzy są świetni i mogę czytać o nich bez przerwy.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie no, padłam jak zaczęłam czytać to jak opisują Severina i porównują do robaków hahah
    Przeszli już do buziaczków i serduszek! szybko :D
    Ciekawe kogo ona ma na mysli, że wie kim jest :D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest tak cudownie absurdalne! <3 Kochanie, traktuj to jako najwyższy stopień komplementu :D
    "Freitag, weź z osiem, bo ja nie wytrzymam". Rany boskie, problemy pierwszego świata. Ja już naprawdę nie wiem, kto mnie bardziej rozwala - czy Ammann, czy Welli czy Wank... Ale dziś pierwszoplanową rolę odegrała zdecydowanie praca na temat 'czym jest severin?'
    Wyszło im chyba coś między kretem, motylem a dżdżownicą. Tak na oko :D
    cudowne :D
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest tak niezrozumiałe, że aż fajne.... i to myślenie kim jest bohater

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział, no genialny powiadam. Nie wiem, jak ty to robisz, nawet nie staram się w to wnikać, ale po prostu turlam się ze śmiechu i przestać, choćbym chciała, to nie mogę. Nie mogę i już! Nie żebym chciała ;)
    Ja się Mag nie dziwię, że się zastanawia z kim tak na serio pisze i czy ktoś po prostu żartów sobie w niej nie robi, bo opisywane przygody są tak nierealne, że wyglądają niczym wyjęte z jakiejś powieści ^^ No, ale tak to jest jeżeli ma się do czynienia z takimi typkami. Ona sama się na to zgodziła, więc teraz niech nie marudzi ^^
    Choć sny ma powalające, serio! Simon z tłuczkiem w ręku, szukający świń i miotający kaktusami? Cholerka, scena iście z horroru! Od dziś moje życie nie będzie wyglądać już tak samo ^^ No, ale ona silną dziewczyną jest i jeszcze nie jedno wytrzyma!
    Maciuś to ma jednak ciężki żywot, ale niech on na ten drugi świat jeszcze się nie wybiera. Pewnie istnieją jeszcze inne sposoby, aby Mag dowiedziała się czegoś więcej o jego tożsamości, a i problemy nie są aż tak okropne, by kończyć swój żywot! Wesoło ma ;)
    A ten Andi nie jest lepszy wcale! Tylko co tu się dziwić, skoro musi w takim towarzystwie przebywać! Każdy chyba poczułby się jak zagubione dziecko! Koteczek może go z tego jeszcze wyciągnie ;) Zawsze trzeba mieć nadzieję, choć zadanie niewdzięczne zostało mu narzucone, przyznam. I to takie straty musi ponosić przy wychowywaniu Welliego ;) Ukochany ręcznik? No jak on mógł go tak zbezcześcić? Niewybaczalne! A na kapcie to jednak Maciek mógłby sobie pozwolić, szkoda stópek ;)
    I ten zaginiony bagaż! Toż to dopiero tragedia! Ale ekipa poszukiwawcza jak znalazł, to i problem problemem tak długo nie będzie.
    Cała reszta - powala na kolana, ale chyba zagłębiać się w to nie będę szczególnie, bo boję się co z tego mojego niezwykle mądrego komentarza wyjść może. Dlatego dyplomatycznie zakończę w tym momencie.
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrobiłam sobie dzisiaj to. I padam! Jadłam sobie spokojnie obiad - schabowego (ze świnki) i sobie właśnie czytam że świnka Dietharda zdechła. Ze śmiechu prawie wyplułam to mięso. Biedna ta Megg... Ile ona się nasłucha :) Ale w sumie to zaszczyt (w jakimś stopniu) pisac z samym Maciejem Kotem.
    No ale na łapetki to on sobie może pozwolic co ?
    A prosiaczek Dejvi - w poprzednich rozdziałach - mnie rozwalił doszczętnie.
    Czekam więc z nieciepliwością, dodaje do obserwowanych i pozdrawiam :)


    Nie wiem czy posiadasz spam ale jeśli miałabyś kiedyś ochotę to zapraszam - http://let---it---go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będzie nowy rozdział? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) Postaram się na piątek.

      Usuń
    2. Kiedy ten obiecany rozdział?:-)

      Usuń