sobota, 8 marca 2014

Dzień 2. Wszystko bywa niebezpieczne.

                                          Czekałyście, byłyście, pytałyście. Jesteście niezastąpione^^
                             Madziu,  wzmianka o pewnej części części garderoby specjalnie dla Ciebie.
                                      Wybacz, jeżeli znowu pomyliłam kolor, może już daltonizm się zaczyna?

Kochany<3
Jak ja już zaczynam do Ciebie słodko mówić, jeżeli istnieje, w ogóle takie słowo.
Może rozpocznę od prosiaczka. Kurczę...Ten jego pan. Kolejny sympatyczny gościu pośród twoich kumpli, chyba zaraz wsiądę w samolot i jadę z wami zamieszkać. ( Oj tam, najwyżej Ammann napisze dekret o deportacji). 
Niestety, tak się obawiam, że Polska ze swojej wódki jest sławna na cały świat. To znaczy ja się nie obawiam, ja to wiem... I z nie jednym dorosłym chłopem jest tragicznie po zatruciu. A co dopiero z kruchym zwierzaczkiem.
Tak czy siak, nie śmiej się z Didla, raczej przykład weź. Broń Boże dosłownie, ale popatrz... On ulokował gdzieś swoje uczucia. Jasne zrobił to trochę absurdalne, lecz kiedyś to przełoży na troskę o innych ludzi, wiesz? Znajdzie sobie dziewczynę i te sprawy.
Każdy ma w sobie pokłady miłości, która pragnie pokazać się światu, zrobić coś dobrego. A mam wrażenie, że twoja lata gdzieś w powietrzu, jak ty na swoich nartach. To jest bardzo męczące, niewygodne... I cholernie krótkotrwałe.
Widziałeś kiedyś ptaka?
Głupie pytanie.
No i ptak lata, ale codzień rano musi usiąść na jakiejś gałązce, wiesz?
I zacząć śpiewać.
Dla innych.
No dlatego wszyscy myślą, że jesteś nieczuły...
Tak przypuszczam, bo jak mówię psychologiem nie jestem.
Maggy.
PS1: Zaopiekuj się Pieszczoszkiem. Jak zostaniesz ojcem, to będziesz Simona po stopach całował, że wybrał akurat Ciebie. Ejjj... Może pan Tłuczek-do-mięcha ma jednak mózg?
PS2: Pytanie debilne, ale durno mi podejść z tym do moich kumpli... No więc jako facet, powiedz szczerze... Co robią chłopcy jak wychodzą w nocy wystrojeni i mówią, że ktoś im zachorował? Bo ja mam różne dziwne myśli...
PS3: Kochanego idiotę mi pozdrów.
M.
                     ~~~***~~~
Maggiś,
zdrabniam Cię tak po polsku, jak to niektóre tu u nas lubią.
Przynajmniej tak pisze w Internecie, na portalu randkowym.
Wszedłem kiedyś, wiesz?
Nawet cholera, wypełniłem część formularza.
Taa, desperacja totalna.
Tyle, że zrezygnowałem przy pytaniu: "co zrobisz gdy twoja partnerka zaserwuje Ci kleik ryżowy".
No bo kurde, to się liczy dla kobiet?
Pytasz się swojego faceta czy jada kaszkę manną w rosole?
Mnie irytują drobiazgi...
Już wytrzymam jakieś ankiety o szczegółach życia erotycznego.
Ale o jedzeniu nie wytrzymam.
Przykro mi...
I nie mów proszę, że ja ojcem będę. Lubię dzieci, ale cudze, słodkie i w odpowiednich dawkach.
Nie nadaję się, prędzej już Richie się zajmie tymi sprawami niż ja.
Ja się nie zakocham.
Sorry, nie potrafię.
Będę pusty jak lodówka po wizycie Ammana:(

A teraz tak do rzeczy.
Słuchaj, ja Ci chyba wbrew zasadom wyślę moje zdjęcie...
Napiszesz mi szczerze czy wyglądam na nazistę? Albo na jednonocny umilacz czasu?
Bo poszedłem wczoraj w andreaskowym wdzianku i moich pięknych, czarnych okularkach do tej apteki. Kupiłem jakiś syropek od czwartego miesiąca życia, więc Welliś się zaliczy, (chyba, że chodzi o stopień rozwoju umysłowego). Mało... Wydałem trzy euro, własne i prywatne, rozumiesz to?
I jeszcze musiałem głupiej farmaceutce przypominać, żeby mi paragon dała.
Będzie mi Ammann oddawał, nie każdemu pieniądze lecą z niebios, jak jemu.
No i wychodzę. Nagle rzuca się na mnie jakaś, podpita panienka.
Ładna, nie powiem, ale ja nie uznaję kobiet nawalonych.
Nawalić to się mogą stworzenia pokroju Kubackiego i świni Dietharta. Jednym słowem takie, którym alkohol nie zaszkodzi, bo alkohol szkodzi mózgowi.
Dziewczyna ma być trzeźwa i wiedzieć co się dzieje.
Bez wyjątku.

Powiedziała, że mam słodką kurteczkę, a ona ma wolny pokój.
Po czym...
Splamiła moją godność, honor i cześć.
W aptece.
Nie, nie tym co pewnie myślisz.
Gorzej...
Znacznie gorzej...
Powiedziała do mnie Richard!!!
Rozumiesz? Wpływ używek, szwabska kurteczka i czarne szyby na oczach wystarczyły, żeby zrobić że mnie puszczalskiego Niemca z alkomatem w gałach.
Czemu z alkomatem? No, on Ci na odległość wyczuje gdzie ktoś już nie ogarnia. (Problem, że dotyczy to tylko płci pięknej w klubach nocnych. Bo jak przed Wellim ktoś wódki nie schowa i mały o drugiej nad ranem ślizga się na czworakach po podłodze i drze się, że robi wyprawę na biegun południowy, to Rysiunio smacznie chrapie).
Tak czy siak, wracałem do hotelu ze łzami w kącikach oczu. Bo po pierwsze, pomyślałem sobie, że może mi się zaczynają dołeczki w policzkach robić i stąd ta pomyłka.
Nienawidzę dołeczków! Kojarzą mi się z tą wielką przestrzenią, którą ma Dawidek w ustach, pomiędzy górną jedynką, a protezą dwójki, (którą sobie wybił waląc łbem o umywalkę).
I mi się takie mają zacząć na twarzy robić.
Brrrrrrrr. Chyba pożyczę od Severina waciki kosmetyczne, pokoloruję taką brzoskwiniową pastelą, żeby były w kolorze skóry i sobie nakleję.
Z daleka nie będzie widać.
Nikt już ze mnie Freitaga nie zrobi.
To jest poważne oskarżenie!
I groźba karalna.
Wszedłem do pokoju i opieprzyłem Andreasa, iż mi nie powiedział, że Rysiek nosi identyczną kurtkę jak on. Ten mi zaczął buczeć i przepraszać, że nawet Kraus ma identyczną.
Co mnie Marinus do jasnej cholery obchodzi?
Może sobie chodzić nawet w różowych bokserkach Prevca na głowie i zacząć łysieć.
Aaa, i trafić przez to na dermatologię wraz z Diethartem i jego prosiętami.
Droga wolna.
Gorzej, że w tym czasie przylazł Dawid i wyżłopał całą buteleczkę syropku.
Na co się zdało moje poświęcenie?
No na żer dla tego dinozaura, świeżo z jaja wyklutego, (w przeliczeniu na dinozaurowe chyba jeszcze nie ma czterech miesięcy)!
Zrezygnowany dałem Welliemu cebulę, może jak zje całą na sucho i jeszcze się natrze to mu temperatura spadnie?
Przykryłem dziecko kocykiem i wyszedłem do Niemców.
No bo co, młody będzie majaczył, a Kubacki zwracał lekarstwo w toalecie i to ma być towarzystwo dla mnie? Może tym razem sobie wybije dolną dwójkę, o deskę klozetową?
Nie wiem.
I szczerze mnie to nie wzrusza.

Rano przyszła wiadomość tragiczna.
Świnia (ta Dietharta- bo po poprzednim fragmencie możesz mieć wątpliwości) zdechła.
Wypakowaliśmy wszyscy narty z takiej starej ciężarówki i pojechaliśmy chłopaka wesprzeć.
Siedział biedny na łóżku, mówiąc, że jego życie się skończyło.
Czuliśmy się bezradni, choć wszyscy mieli jak najlepsze intencje.
Norki poszły nawet rano do wypożyczalni strojów karnawałowych i poprosiły o strój Prosiaczka z Kubusia Puchatka. No i wszystko ok, dali im różowy kostiumik, (który upaćkaliśmy w błocie z kałuży przed hotelem, aby był bardziej realistyczny). Potem próbowaliśmy namówić Kubackiego, aby się w niego wcisnął.
Początkowo strzelił totalnego focha, ale jak Tom mu pomachał nad głową jajkiem niespodzianką i jeszcze powiedział, że w środku jest figurka smerfa to zgodził się przebrać.
Chwilę później ktoś stwierdził, że trzeba wrócić do sklepu po maskę.
Pojawił się subtelny kłopot, bo były pyski wszystkich zwierzaków, tylko tej obrzydliwości z ryjem brak.
Chłopcy zaczęli się kłócić, czy wziąć Tygryska czy Królika.
Ja osobiście uznałem, że szkoda wydawać cennych pieniędzy, ( i zaraz jakiś debil palnie, że jestem materialistą), bo cały ten pomysł jest czysto durny.
No przebrałabyś siebie za siebie?
Co bardziej przypomina Prosiaczka, Tygrysek czy Kubacki?
(Wyślę Ci też jego fotkę, tylko mnie ostrzeż, żebym akurat nie zrobił tego w twoje urodziny, kiedy przekonana o pięknie świata będziesz imprezę szykować).
Wracając... Jako kulturalni ludzie zawarliśmy kompromis i pożyczyliśmy głowę Kłapoucha.
Całość wyglądała idealnie. Atle ukradł jeszcze Słoweńcom taśmę klejącą i dorobiliśmy z niej własnoręcznie piękny ogon z różową kokardką.
Stop!
To wcale nie było złodziejstwo.
Przecież oni sobie mogą koszulki zwijać, to my im ich inhalatory (z Obi) też możemy.
(Z drugiej strony może to pocieszające, że w Obi można kupić coś do wdychania, bo kiedyś się nie daj Boże zacznę dusić. A do apteki już nie wejdę.
Koniec drwienia z mojego autorytetu!)
Dobra... Powiesz, że oni plastron oddali.
Ok, sprawy nie ma. Oddam im jak dojedziemy do Soczi calutki ogon osła. I jeszcze Kubackiego jako zadośćuczynienie dołączę gratis.
Kurde... Jaki ja wspaniałomyślny jestem.
Przeginam zdecydowanie.
Pogrzeb był bardzo krótki.
Znaleźliśmy jakiś ładny kawałek ziemi, aby załatwić wszystko sprawnie i z sercem.
(Dokładnie był to ogród botaniczny, z okazji niedzieli akurat zamknięty, ale w płocie była dziura. Oj tam, stanie się coś, że wykopaliśmy jedną, małą palmę, pod takim ładnym zaszkleniem? Gdyby przyjechała ochrona byliśmy gotowi powiedzieć, iż to spotkanie ku czci i pamięci ukochanej naszego przyjaciela. Nikt by chyba nie chciał przeszkodzić).
Stałem obok Niemców.
Zachowali się bardzo ładnie ubierając swoje spalone garniaki.
Co? Jaka sytuacja, taki obyczaj.
Idąc w tych ciuchach na ślub zrobiliby obciach, ale na ceremonii świńskiej inna sprawa.
Didl jednak nie zauważył tego przejawu kultury.
Kofi i Haybock musieli go na rękach trzymać, żeby nie rozpieprzył wszystkich drzewek w promieniu stu metrów.
Zdesperowani wyciągnęliśmy mojego szanownego rodaka w przebraniu, z ciężarówki.
Zaczął biegać poczciwie w kółko, piszcząc "Chrum, chrum, chrum... Jestem świnka mała".
Na te słowa Thomas rozryczał się jeszcze głośniej.
-To nie jest prosiątko. To jest zwyczajny osioł.
(Trudno nie przyznać mu racji, ale przecież nie mieliśmy czasu aby do Słowenii jechać i skrępowanego Prevca przywozić).
W końcu Michi przysiągł mu, że pojadą po Igrzyskach na targ i kupią aż dwa prosiaki.
No, co za inteligentny człowiek. Byle by Diethart troszkę zmądrzał bo skoro świnie mają skłonności alkoholiczne to wszystkie. Więc debil upije dwie, potem trzy, a potem osiem i w końcu ogród botaniczny zmieni się w rozryte cmentarzysko...
Z myśli podobnego typu wyrwał mnie Simi wspinający się ze swoim tłuczkiem na zniszczoną palmę, (albo to była przerośnięta paproć- biologiem nie jestem).
-Braci skoczkowska- zaczął- wszyscy jesteśmy przeniknięci nieszczęściem naszego kolegi Thomasa Dietharta- walnął dziesięć razy w zwalony pień, aby uprawomocnić swoje słowa, (może on chce drwalem zostać?).
-Zamiast się śmiać, spójrzmy na życie tej świni. Była dobra, dawała swojemu właścicielowi radość i ciepło. Jakże wielu z was nie dorasta jej do łapy, a już dopiero co do ryja...
-Czemu patrzysz na mnie?- warknął oburzony Atle.
-Może chce, żebyś mu podpowiedział co dalej- pocieszył blondasa Hildziak, po czym umilkł l, gdyż wzrok Ammanna przeniósł się na niego.
-Mały, kruchy świniaczek- kontynuował głosem rozpaczy Szwajcar- chrumkał sobie radośnie dzień w dzień i ze szczęściem myślał o dobie, w której posłuży ludziom jako skóra i strawa. Moi drodzy... Któż nie rozkoszował się nigdy smakiem kruchej wieprzowiny, polanej sosem tatarskim, z dodatkiem aromatycznego, szwajcarskiego sera?
(Wszystkim zrobiło się niedobrze).
-Albo schabikiem ze śliwkami...?
-Nigdy nie zjadłbym mojego dziecka- rozdał się na nowo Didl- Każda świnia jest mi bliska, jest moją rodziną...
(Co za debil z pana szefunia, cały dzień uspokajamy faceta, a ten dwa słowa palnie i wszystko rozpieprzy).
-Kochany- Michi znów stanął na wysokości zadania- popatrz... Tam na targu czekają już na Ciebie nowe prosiątko. A może jak się poszczęści to to będą chłopiec i dziewczynka i niedługo zostaniesz dziadkiem, co?
-Panie Haybock- mruknął Simi- chodzi pan na randki z jakąś Polką z północnej części kraju zamiast przyjść na zebranie rady, a teraz...
-Z północno-środkowej- zaprotestował Austriak.
-Co mnie to obchodzi? Czy ja wydałem na to jakiekolwiek zezwolenie? Czy mnie w ogóle o nie poproszono? Zostaniesz po uroczystości i porozmawiamy sobie w cztery oczy, zrozumiano? A ty Dietharcie... Jadłeś świnie...
-Co... Jak możesz...
-Mając trzy miesiące zacząłeś jeść ze słoika zupki, których pięćdziesiąt procent stanowiło pożywne mięso prosięcia.
Wielkooki porażony ogromem swojej zbrodni opadł na trawę.
-Jestem złym mordercą- wychlipał.
-Może nie było aż tak źle- pocieszył go Tom- może mama Ci dawała króliczka...
-Albo cielątko- dodał Atle.
-Ale skąd ja mam to wiedzieć?
-Zadzwoń do niej- poradził usłużny Norweg.
Thomas błagalnie spojrzał w górę, po czym wziął w dłoń telefon i oddalił się od nas.
Simi przemawiał dalej.
Nie słuchałem go już jednak.
Rozłożyliśmy się z Richim, Sevciem i Wankim na takich, ładnych, egzotycznych, czerwonych kwiatuszkach z Azji i zaczęliśmy grać w pokera, (pomińmy o co).
Było naprawdę super, dopóki Wanki nie zaczął gadać, że już musi się na serio  oświadczyć i bardzo chce, tylko cholernie się boi, bo on zapomni z przejęcia co się mówi.
-Jeszcze uklęknę przed Julcią z pierścionkiem i spytam czy ma jogurt z limonką- szepnął załamany.
Jezu... Kolejny robi problemy z niczego. Przecież się idzie do galerii, kupuje pierwszy lepszy brylancik- albo podróbkę, bo taniej, a przejęta dziewczyna nie zauważy. I dobrze poczekać do stycznia bo wtedy są największe wyprzedaże. Ona pobuczy, wyjęczy "tak", a potem już tylko zamieszanie ze ślubem.
I problem z odsyłaniem wszystkich zastaw stołowych, które dostało się od naiwnych krewnych.
(Hm... Widelec można oddać Dawidowi, będzie miał czym grzebać w buzi).
-Słuchaj Andreas- zaofiarował się Freitag- nie marudź. Ja do niej pójdę z bukietem czerwonych, różyczek i powiem, że się oświadczasz. A ty będziesz klęczał w rogu pokoju i tylko powtórzysz, co?
-A jak jej powiem o limonce?
-O rany, to już będzie wiedziała o co chodzi, ona jest mądra.
-I najwyżej nazwiecie córkę Limonką- podsumował Freund.
-A jak urodzi się synek?
-Matko! To będzie Porem czy Brokułem- zdenerwował się Rysiu- i już grajmy. Bo chcę wygrać!
Wank pocieszony zaczął mruczeć pod nosem teksty weselnej przysięgi.
Jeszcze przed ołtarzem, o rodzajach cytryn zacznie nawijać.

Niestety błoga cisza nie trwała długo.
Pan Ammann dał o sobie znać.
-Kończąc...- tłuczek kilkakrotnie bardzo intensywnie poszedł w ruch- Tomie Hilde, Andersu Bardalu, nie. wstyd wam? Biedna świnia... Gdybyście się nie wykłócali kto to zrobi, w ostatnim dniu życia cieszyłaby się laurką i kwiatkami. Co tam... Dobrzy ludzie na waszym miejscu dodaliby jeszcze pomadki.
Płaczcie nad własną głupotą i nieuczciwością. Przez zboczone gazetki...
-Ja poczułem potrzebę przebaczenia i im wszystko zapomniałam- przerwał mu z dumą w głosie Richie- niech sobie już robią koszyczki. Naród niemiecki ma gest!
Simon tak się oburzył tym szyderczym zdaniem, że aż musiał zdzielić swym atrybutem ogromnego kaktusa stojącego obok.
Pech chciał, że oderwana część poleciała centralnie na Wellingera.
Chłopak rozryczał się stokroć głośniej od samego Dietharta.
Ammanna to nie wzruszyło.
W efekcie wszyscy zaczęli wrzeszczeć na mnie.
Że dziecko, którym mam się zająć rozpacza, a ja kłócę się z Freitagiem.
Co kurde? Miałem pozwolić, żeby Szwab mi asa kradł?
Nie pozwoliłabyś, nie?
Ale co tam.
Simi skonfiskował karty, a ja musiałem jechać z Pieszczoszkiem na ostry dyżur.
Przy okazji dali mu nowy syropek na gorączkę.
Choć powiedzieli, że czopki są lepsze.

No, dzięki, że mnie słuchasz...
Czy ja kiedyś zrozumiem czym jest przyzwoita długość e-maila to nie wiem.
Ale mi trudno w tym świecie.
Kocham Cię<3
Tak jak siostrzyczkę.
Bo kurde nie mam takiej fajnej.
Skoczek^^
PS1: Chłopcy wrócili ciężarówką wieczorem. Problem tylko, że zapomnieli o Dawidku. Cały czas biega po ogrodzie botanicznym z głową osła i ciałem Prosiaczka.
I pewnie krzyczy "chrum, chrum".
Cóż, jak jutro przyjdą zwiedzający, to dość ciekawą roślinę zobaczą...
PS2: Co do twojego pytania... Powiedziałbym, że taki chłopak wychodzi z Richim na miasto.
A wychodzenie z Richim na miasto jest nieładne. I uwierz, że ma się rano makabryczny kac moralny.
PS3: Mam pozdrowić idiotę? Wybacz, ale nie wiem, którego. Pozdrowię Pieszczoszka, bo akurat tu jest.
 (I wyjmuje resztki kolców :p).
                         ~~~***~~~
Potworku...
Jesteś okropny, wiesz?
No jak ty tego Dawida traktujesz?
I nie miałeś Pieszczocha tylko mojego Richiego uściskać^^
M.
                                          _____________________________________
      
Nie obchodzi mnie nawet, że mi nie wyszło:P
Ważne, że się zebrałam, żeby pisać to wariactwo.
Wiecie?
I jeszcze raz dziękuję za wszystkie próby wsparcia i ponaglania<3
Nie wiem kiedy znowu coś naskrobię.
Kiedy mi się zachcę.
Kiedy genetyka mi pozwoli.
No, na moje urodziny, na poprawę humoru na pewno.
Dziecko z prima aprilis.
No taki żarcik jestem:P
Kocham was<3

16 komentarzy:

  1. Oh yeah! Jak ja Cię, Stelluś, kocham, wiesz? No wiesz, ale nie zaszkodzi Ci przypomnieć.

    Że Maciuś ma z Dietharta brać przykład? Chyba tylko w kwestii wygrywania, bo w żadnej innej nie. Jeden Diethart nam wystarczy.

    Już ją chłopak zdradza? Jak dobrze. No wiem, okrutna jestem.

    Serio, portal randkowy? Wystarczyło do mnie wpaść, no. Przecież my nawet co do dzieci się zgadzamy. Chociaż z drugiej strony szkoda, żeby jego geny się zmarnowały.

    I miał być mniej śmieszny, kłamczucho. A jak doszłam do apteki to rozum straciłam, czy raczej jego resztki, i się po prostu śmieję jak głupia, bo jestem głupia. A co najgorsze brzuch mnie od śmiania boli.

    Ojej, jak można go z Rysiem pomylić? Wiem, że to okropne, ale nie musiał biedaczyna aż tak się załamywać. Z ostatniej chwili, Rysiu w końcu ładnie skoczył.

    I wiesz, wyprawa Welliego na BIEGUN wcale mi się nie skojarzyła z tą białą plamą na dole globusa. Ale nie przejmuj się, mi się wszystko kojarzy.

    Jezu, ten Kubacki to naprawdę ma problemy. Jak nie wali głową o umywalkę (czyżby nad tą umywalką było lustro?), to syrop dla niemowląt wypija.

    No a potem świnia zdechła... i zdecydowanie Kubacki bardziej prosiaka przypomina niż Tygrysek. Tygryski są fajne, Kubacki niekoniecznie.

    Pomysł, żeby Dawidka Słoweńcom oddać... zrealizujmy ten pomysł, mogę za transport zapłacić. On tam idealnie pasuje. A Diethart jeszcze wybrzydza, chociaż chłopcy z niego osła zrobili.

    Simi drwalem? Kurczę, ale to jego przemówienie genialne. Jednak ja się obawiam, że on własnoręcznie tą świnie na kiełbasę przerobi, bo zdradza dziwne upodobanie do jedzenia świni. Może Kubackiego przez pomyłkę też przerobi na kiełbasę. Już wiem, czemu ja nigdy kiełbasy nie lubiłam...

    A co do Wankowych oświadczyn to ja myślę, że Julka by wolała, żeby on osobiście to zrobił, a dla dzieciaczków inne imiona wybrała.

    Jejciu, Welli, biedne dziecko, kaktusem oberwał, mógłby ten Simi bardziej uważać. A Maciek powinien się nim naprawdę zaopiekować, chociaż chyba się do tego nie nadaje, delikatnie mówiąc.

    I nasza M. musi koniecznie zobaczyć Kubackiego, wtedy zrozumie, że oni są w stosunku do niego bardzo wyrozumiali.

    Skończyłam, mój geniuszu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cię tak kocham Skarbie, że już Ci tego powtarzać nie będę, bo siły w człowieku brak.
      I z twoich komentarzy na temat kiełbas, można by najcudowniejszą historię, zupełnie osobną napisać.

      I kurcze... Śmieje się z wyprawy Welliego na BIEGUN.
      A mi na prawdę początkowo chodziło o to białe na dole globusa^^

      Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję<3

      Usuń
  2. Skarbie ty mój. Peterek miał czarne bokserki, Andi różowe,Jurij zielone. XD Ale tutaj może mieć różowe. Kolor bokserek Richarda jakoś mi umknął xD
    No i mówiłam Ci już, że Cię kocham?
    Kurdę, chichotałam jak głupia do laptopa. Nie wiem czy to przez wypite piwo (nie dość, że erotomanka, to alkoholiczka jak się okazuje xD. Ale cicho, trzeba się wprawiać przed 14..)
    Jakim prawem Simon ten przyszły tłuścioch może mieć pretensje do Michego o to, że on się umawia z Polką? No jak? Uwielbiam ten fragment.<3
    "Panie Haybock- mruknął Simi- chodzi pan na randki z jakąś Polką z północnej części kraju zamiast przyjść na zebranie rady, a teraz...
    -Z północno-środkowej- zaprotestował Austriak."
    Chyba go sobie wydrukuję czy coś xD
    Jeju. Straciłam wątek.
    Fragment o czopkach mnie rozwalił. I wybacz, że Ci nie napiszę dłuższego komentarza, ale może nie będę się bardziej pogrążać. I ja ci ogromnie dziękuję za wszystko, wiesz? To imię, Michi, jego dziewczyna z północno-środkowej Polski no i bokserki Prevca. Kocham, kocham, kocham <3 Najmocniej na świecie <3
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Skarbie<3
      Chyba nie zapamiętam tych kolorów, kurcze...
      Za dużo skoczków nosi bokserki.
      Nie mogliby dla ułatwienia mi życia wprowadzić ujednolicenia barw:p

      Simiemu nie wadzi, że to Polka. Tylko, że nikt szanownego Szwajcara o zdanie nie spytał^^

      Usuń
  3. Dawaj mi tu szczegółowy opis tej dziewczyny z apteki. Kolor włosów, oczu, wiek, znaki szczególne, grupa krwi i takie tam. Muszę ją znaleźć i oddać w odpowiednie ręce. Musi ponieść karę za tą niewyobrażalną pomyłkę. Żeby mi Maciunia z Hitlerem pomylić? KARYGODNE!
    Jestem pewna, że Maciek wyglądał w tej tęczowej kurteczce po stokroć lepiej niż Rysiek. Zresztą Maciek w każdej sytuacji wygląda od niego lepiej :*
    Podoba mi się to jego przedstawienie jako troskliwego tatusia^^ Chyba zazdroszczę trochę naszemu Pieszczoszkowi <3
    Wiesz, że podczas czytania tego rozdziału zdarzyła się taka symboliczna sytuacja? No bo ja akurat zaczynam czytać o śmierci diethartowej świnki ([*]), a mama woła mnie na kolację. Kiełbaski... Czyli też miałam do czynienia z martwą świnką.
    Akcja z pocieszaniem Dietharta wygrywa wszystko! Kubacki przebrany za świnkę? Cóż... Wydaje mi się, że to przebranie było zbędne, bo on faktycznie trochę prosiaczka przypomina :D
    No, a Amman już nadużywa tej mojej sympatii. Raz powiedziałam, że zaczynam go lubić, okej. Ale nie wyrażałam zgody na uderzanie Welliego kaktusem! Czy ten pacan oszalał?!
    A podsumowując - kolejne wspaniałe dzieło, poprawiające nieco mój parszywy nastrój i dodające trochę chęci do życia!^^ Szkoda, że chęci do robienia zadań i nauki mi nie przybyło. Moja głowa jest pusta "jak lodówka po wizycie Ammana".
    <3333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co? Simi pierwszy raz tu oszalał.
      Ale żebym nie nabrała do jego osoby jakiś szczególnie ciepłych uczuć to walnął Welliego tym kaktusem.
      (Gdybym chciała ocieplić jego wizerunek to kaktus by na Prevca zwalił).
      Faktycznie nie wiem jak można Maćka za Hitlera wziąć. To na dowód, że ta kurteczka może też mieć jakieś minusy.
      Kocham<3<3

      Usuń
  4. Panie Ammann, jak pan już coś powie, to klękajcie narody. No cóż, muszę przyznać, że jego mowa pogrzebowa wypadła bardzo efektownie i bardzo wzruszająco. Prawie się popłakałam.
    Ze śmiechu.
    Ale nie powinnam tak, bo przecież świnia Didla była dobrą i prawą świnią i należy jej się choć odrobina szacunku. Obiecuję, że się poprawię. Jak mu już załatwią następną świnię i ona mu umrze to na pewno nie będę się śmiać.
    Kubackiego mi się żal zrobiło. W sumie trochę kiepsko zostawiać uzębienie na elementach wyposażenia łazienki. No trudno. Nie można mieć wszystkiego.
    Dlaczego ja wciąż lubię Ammanna? Chyba jest najlepszym poprawiaczem humoru z tej całej zgrai. Tak, to może być to.
    buziaki, słońce :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana:**
      Oj, biedny Simi. Chciał zmusić ludzi do zastanowienia się nad sobą, a tu mu się wszyscy z wielkiej mowy śmieją:P
      A przecież to na prawdę była tak dobra i tak prawa świnia, że jak im wszystkim nie wstyd?
      Nie wiem czy kolejnemu prosięciu dam szansę zdechnąć.
      Muszą być jakieś wątki poza Didlem:p
      Dziękuję i pozdrawiam:*

      Usuń
  5. Nareszcie! Czekałam na Simiego-dyktatora, na zachmurzonego Kocura, biednego Wellisia, a nawet na Diethartową świnię <3
    Tak, śmierć świni przeczuwałam już ostatnio, choć może to nie zabrzmi zbyt miło. Ale skoro nawet Norki kartki nie wysłały, to cóż dopiero ja. W każdym razie świni się zmarło, a mój ukochany Simi, którego tutaj najbardziej lubię, stanął na wysokości zadania, jak przystało na prawdziwego ojca narodu. Bo czyż to nie było idealne? Piękna ceremonia, choć ja zamiast Kubackiego w roli prosiaka widziałabym inną osobę, a mam nawet dwóch kandydatów :P Gredzio i Sevcio by się sprawdzili :D Bo jak to tak naszemu Dawidkowi taką rolę powierzać?
    Jeszcze nie mogli kupić ryjka. Więc trudno się dziwić, że to osioł wyszedł, a Diethart się przecież na trzodzie chlewnej zna, więc rozpoznał. Myślałam, że krzyknie "To przecież Kubacki!", ale widać rozpacz zajęła mu serce.
    Tylko niech Simi więcej Atle nie obraża! Przemowę oczywiście powiedział piękną, mądrą, a że zdarzyła mu się mała wpadka z wieprzowiną? Najlepszym się przytrafia :)
    I zupełnie, ale to zupełnie nie wiem, jak można pomylić Richarda z Maćkiem. Tego czarującego, mającego dołeczki w policzkach Freitaga z ... Kocurem, no. Ja nie widzę nawet najmniejszego podobieństwa i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Tamta desperatka musiała być w konkretnym stanie upojenia.
    Kot opiekuje się ( a przynajmniej stara się to robić ) Wellim w miarę porządnie. Nawet syrop poszedł mu kupić. I znowu wychodzi genialność wodza Simona! Bo ta Wyższa Poza Fisowska Rada Skoczków Niegłupich ma nawet swój budżet :D Więc czy wybory sfałszowane, czy nie- prezes jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim stanowisku.
    Zresztą ja ich tu wszystkich kocham ( oprócz Welliego i Kocura- ich tutaj po prostu lubię, co jest lepsze, niż dotychczasowa tolerancja).
    Norki takie niepozorne, ale wystarczy, że się raz odezwą, a ja mam łzy w oczach ze śmiechu :)
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, w sumie rządy Simiego są bardzo uporządkowane, a jak na dyktatora to on jest bardzo dobrym człowiekiem^^

      Noreczki są takie niepozorne, ale obiecuję, że pokażą tu jeszcze swoje pazurki.
      Zresztą któż nie pokaże...

      Nie no, sama tolerancja jest sukcesem:p
      A lubienie to już dopiero;)
      Dziękuję i pozdrawiam:*

      Usuń
  6. Jejku, Stelluś, jak ja Cię kocham.
    Chociaż Ty doskonale o tym wiesz i wiesz też, że o stokroć razy poprawiłaś mi humor.

    No, ale może przejdę do tego cuda, bo obiecałam komentarz, po którym zaczniesz się mnie bać.

    Chryste Panie, ten fragment z apteką to mnie rozłożył na łopatki.
    No bo niby Maciek też ma czarną czuprynę, ale żeby go z Rysiem pomylić, to trzeba być mega nakutym.
    A niech Kociak nie narzeka, że mu się zrobią dołeczki, bo dołeczki są piękne słodkie i urocze i może dzięki temu by troche złagodniał.
    Nie mówię, że teraz nie jest potulny, ale mógłby okazać trochę współczucia, mówiąc o fatalnej przygodzie Dawida z jego uzębieniem.
    Boziu, a potem jeszcze ta śmierć świni.
    Ja naprawdę chciałam ją uczcić minutą ciszy, ale zamiast tego wybuchłam śmiechem, gdy przeczytałam o Dawidzie i jego przebraniu.
    Tzn. nie przeczę, że mu nie pasuje, ale chyba wolałabym oglądać prawdziwe świnio-osło-tygryski, a nie Kubackiego.
    A potem Simi i jego tłuczek do mięsa.
    Wiesz... to mi się skojarzyło z tą nieszczęsną świnią. No bo ten tłuczek to jenak swoje przeżył i pewnie tłukł jakąś daleką kuzunkę świni Dietharta.
    Jejciu, a potem ten fragment o Wanku.
    Osobiście uważam, że Freund i Freitag mają ogromną wyobraźnię, ale wolałabym nie nazywać dzieci nazwami owoców i warzyw, bo jeszcze tłuścioch Simi by się pomylił i je zjadł.
    Ale liczę, że Wankuś przybierze postawę godną mężczyzny i się w sobie zbierze.
    Nawet może bez pierścionka lecieć, bo z tego co mi wiadomo, to Julcia nie lubi błyskotek, bo wszystkie gubi.
    No, a na koniec to biedne dziecie Welliś, które oberwało kaktusem.
    Jejku, przecież to mogło stale uszkodzić jego piękny ryjek.
    Bo tak w ogóle to mam znowu nawiązanie do tej nieszczęsnej martwej świni.
    Bo mi się Pieszczoszek swego czasu kojarzył ze Świnką Piggy. Zwłaszcza w takim różowym kombinezonie.
    Zresztą prześlę Ci zdjęcie, to sama zobaczysz ;p

    Dobra, koniec tego durnego komentarza, bo serio się mnie przestraszysz.
    Haha.
    Kocham Cię Ty mój geniuszu <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykład z Dietharta? A w życiu! Jeden starczy, więcej nie potrzeba.
    Amman i dekret o deportacji? W sumie to do niego pasuje.
    Desperacja z ankietą randkową? No tak... Pytania o kleik to raczej nie na miejscu. Ma rację.
    Biedna świnia Thomasa! Dlaczego wcale mnie nie dziwi, że wzięli Dawida? Ale strój to mogli trochę lepszy zrobić. Aczkolwiek jeśli chodzi o kradzież taśmy klejącej to mają rację. I ten inhalator? Chłopie to smutne.
    Biedny... Wzięli go za Richiego. Ale jak można nie lubić dołeczków?! A te Richiego to już w ogóle.
    Biedny Wankuś nie wie czy nie będzie mówił bzdur podczas oświadczyn. Na szczęście miluteńki Richie zawsze pomoże. Dobry z niego chłopak. Wanki nie ma się co przejmować.
    Oddać widelec Kubackiemu? To nawet całkiem mądre.
    Będę pusty jak lodówka po wizycie Ammana. Świetne zdanie!
    I biedny Welliś został potraktowany z kaktusa. I jeszcze nie dostał syropku. Na szczęście na ostrym dyżurze dali biednemu dzieciakowi. I jeszcze posądzili Maćka, że kłóci się o pokera! Ten to ma rzeczywiście ciężko w życiu.
    Podsumowując: rozdział jest genialny. Jak zawsze mnie rozśmieszył i pocieszył. Chociaż po skokach raczej nie potrzeba mi pocieszenia :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem i ja! I bez ogródek od razu powiem, że rozdział był genialny. Oj, wspaniały, wspaniały. Taki bardzo w twoim stylu. Pisany tak lekko, tak humorystycznie, a jednocześnie trochę tych wartości pokazuje. No po prostu wspaniale ;)
    Magg upiera się, że psychologiem nie jest, ale jak na nie psychologa to bardzo psychologiczną przemowę Maciusiowi kochanemu zaserwowała. To porównanie do ptaków - bardzo metaforycznie, poetycko bym rzekła ;)
    Tylko ten jej chłopak... On ją zdradza, prawda? No niby mistrzem od związków nie jestem, ale takie wnioski same mi się na myśl nasuwają, gdy przeczytałam to jej pytanie. Ale spokojniutko, Maciuś zaradzi. Maciuś jest dobry ;) Nabrał wprawy, bo przecież po portalach randkowych sobie skakał. I teraz jest obyty i Megg na pewno doradzi!
    A cała reszta? Po prostu siedzę i płaczę. Ze śmiechu, bo jakżeby inaczej? U ciebie inaczej się nie da i nie wiem, gdzie skończę, jak tak dalej będzie :*
    W każdym razie scena w aptece, sama postać Kubackiego, który najpierw łbem o umywalkę wali, a potem na pocieszenie syrop dla dzieci wypija, śmierć świni i te wszystkie próby rozweselenia jej właściciela pogrążonego w żałobie, a potem jeszcze Welli, który kaktusem obrywa. Nie wiem jak ty to robisz, ale ja przepadłam. Na zabój zakochałam się w tym opowiadaniu i nic już tego nie zmieni!
    Więc czekam, czekam z niecierpliwością na nowość!
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest genialne. Śmieję się jak głupia do tej pory, znowu wystraszyłam domowników.
    Wellinger robi wyprawy na biegun południowy, obrywa kaktusem... Diethart, któremu... zdechły świnie? ;p
    Będę pusty jak lodówka po wizycie Ammana:( <--- kocham to zdanie. A swoją drogą Amman nie wygląda na takiego, który by tyle wżerał^^
    "Wpływ używek, szwabska kurteczka i czarne szyby na oczach wystarczyły, żeby zrobić że mnie puszczalskiego Niemca z alkomatem w gałach." Ja nie mogę. Ty jesteś fantastyczna! Czy Rysiu się kiedyś uwolni w tych opowiadaniach od tak zmarniałej reputacji? :D Chyba już nie.
    Syropek dla Wellingera... ach, mój Boże... skoczkowe dziecko zachorowało^^
    Kocisko lata po portalach randkowych... nie wierzę! Desperat jak się patrzy :D
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny. Już się niecierpliwię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wpadlam tu jakos z nudow. Szukaj a znajdziesz xxd
    Nadrobilam poprzednie dwa rozdzialy i wiesz co Ci powiem? Padlam przy pierwszym zdaniu w 1 rozdziale. Albo 0 jak ktos woli xd
    Dobrze glowkuje ze to Kot jest glownym bohaterem?xd i zajmuje siie Wellim? Haha
    Ammann mnie rozwala. Zboczony Rochi rowniez. Wanki ktory nie potrafi sie oswiadczyc. Welli ktory ma sie hajtnac z 35letnia + wiecej kobieta. Cyrk na kolkach xd
    Naprawde. Smialam sie jak glupia xd
    Czekam z niecierpliwoscia na nowosc <3
    Inszaaa(spelnione--marzenie)

    OdpowiedzUsuń
  11. aaa wpadłam na tego bloga przypadkiem i na pewno zostanę na dłużej. Masz niesamowite poczucie humoru po prostu leże i kwiczę po każdym zdaniu.Zaczełam czytac opowiadanie gdzies o 1 w nocy i bardzo sie musiałam starac żeby nie obudzić rodzinki moim głosnym smiechem :) Uwielbiam charakter każdego skoczka tutaj, ale Ammann, Weli i Niemcy wymiatają. Tylko pytam się dlaczego nie ma Żyły??Przecież on by idealnie tu pasował! Pozdrawiam i czekam na więcej, duuuzo więcej :))

    OdpowiedzUsuń